Mobilna obsługa pojazdów – wywiad z Darkiem z kanału Truck Mechanic from Poland

27 września 2021, 10:31

Niejeden kierowca ciężarówki miał lub mieć będzie w swoim życiu podobny dylemat. Środek drogi krajowej, w promieniu 10 kilometrów nie ma żywego ducha. W Twoim DAF-ie żywota właśnie dokonało sprzęgło. Najbliższy serwis samochodów ciężarowych znajduje się w mieście, które jest, bagatela, 80 kilometrów przed Tobą. Co robić? Dzwonić po lawetę? Dla takich przypadków żyje Darek, prawdopodobnie najpopularniejszy w Polsce mechanik mobilnego serwisu pojazdów ciężarowych.

Darek to twórca kanału na YouTube „Truck Mechanic from Poland” oraz profilu na Facebook-u „Mobilna Obsługa Pojazdów”. Ciężarówki, autobusy, maszyny budowlane – praktycznie każdy ciężki sprzęt nasz bohater jest w stanie naprawić – często wraz ze swoim ojcem. Biznes prowadzą wspólnie od 8 lat. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że naprawy nigdy nie odbywają się w ciepłym lub klimatyzowanym warsztacie, tylko na środku drogi, na parkingu lub akurat tam, gdzie pojazd zawiódł. Truck Mechanic from Poland –  to nazwa kanału na YouTube, który prowadzi Darek. W filmach opowiada o najbardziej zapadających w pamięć naprawach, dokumentuje je i pozwala zgłębić tajniki mechaniki w pojazdach ciężkich. Video pokazujące tajniki pracy Darka jako ambitnego, mobilnego serwisanta jest tworzone od zaledwie 8 miesięcy, ale już zgromadziło liczbę 32 tysięcy subskrybentów. Tworzone materiały cieszą się sporą popularnością. Średnio przekraczają 100 tysięcy odtworzeń, a najbardziej popularny z nich zbliża się do 300 tysięcy. W dzisiejszym tekście przybliżymy pracę Mobilnej Obsługi Pojazdów.

Skromne początki

Kamil Badura: Jak wspomina Pan swoje początki? Dlaczego akurat wybór padł na mechanikę polową? Jak to się zaczęło?

Truck Mechanic From Poland: Swoją przygodę zaczęliśmy już dawno temu. Razem z tatą pracowaliśmy w stacjonarnym warsztacie, jednak w pewnym momencie każdy postanowił spróbować czegoś innego. Ja zostałem przedstawicielem handlowym i sprzedawałem części do ciężarówek, a tata z kolei naprawiał wózki widłowe. Jeżdżąc od klienta do klienta zauważyłem, że jest mnóstwo samochodów stojących na pauzie z niewymienionymi klockami bądź awariami. Tak to się zaczęło. Razem z ojcem zaczęliśmy od małych, drobnych serwisów polowych, a w tej chwili jesteśmy w stanie wymienić praktycznie wszystko, w dowolnym miejscu. Na początku to była jedna wielka improwizacja. Na start mieliśmy 28 tysięcy złotych. Za to kupiliśmy busa i całe wyposażenie, narzędzia, klucze. Nie były one najlepszej jakości. Małymi krokami nadrabialiśmy te braki umiejętnościami, chęciami i ambicją. Z sentymentem wspominam kupionego za 6,5 tysiąca złotych Renault Master, z silnikiem 2.8, ledwo trzymał się kupy, ale dawał radę.

KB: Teraz podróżujecie Iveco, coś wpłynęło na wybór samochodu akurat tego producenta?

To jeden z nielicznych takich pojazdów na ramie, na tym nam zależało. Nadwozie samonośne nie jest tak solidne mechanicznie. Mamy jeszcze Fiata Scudo, który cały czas dzielnie walczy. Niebawem będziemy wyposażać się w trzeci pojazd, firma cały czas się rozwija.

Najtrudniejsze naprawy polowe to te w temperaturze -13? Niekoniecznie…

KB: Z mojego punktu widzenia, najgorsze i najtrudniejsze naprawy obywają się chyba w zimie. W jednym z filmów mogliśmy obejrzeć naprawę polegającą na usunięciu awarii zablokowanego koła w naczepie, gdzieś w Niemczech przy temperaturze – 13 stopni. Wyobrażam sobie, że mróz musiał dać wtedy w kość.

Wspólnie stwierdzamy, co może wydać się trochę irracjonalne, że lepiej mieć do czynienia z 15-stopniowym mrozem, niż 30-stopniowym upałem. Przed zimnem jesteśmy się w stanie zabezpieczyć, ciepłymi ubraniami, nagrzewnicą, a z gorącem nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Jest to w mojej ocenie dużo bardziej szkodliwe dla organizmu. Poza tym, my nie chodzimy w tym mrozie 8 godzin. Musimy dojechać, kupić części. Piastę, czy inną podstawową naprawę, jakich jest najwięcej, wymienia się w 2-3 godziny. Mamy duże, 5-kilowatowe Webasto w samochodzie, kierowca może sobie tam w cieple poczekać aż skończymy pracować. Sami mamy też nagrzewnicę, która działa z przetwornicy samochodowej, dmucha nam w plecy i można powiedzieć, że jest nawet przyjemnie. Na upał nie ma rady. Przed mrozem można się chronić.

Najczęstsze naprawy polowe – spektrum awarii jest bardzo różnorodne

KB: Z jakimi awariami spotykacie się najczęściej? Co sprawia najwięcej problemów?

Piasty, klocki hamulcowe, turbosprężarki. Te ostatnie to prawdziwa plaga ostatnimi czasy. Często w ramach ostatniego tchnienia potrafią zabrudzić olejem intercooler i wtedy robi się ciekawie. Poza tym sprzęgła, sprzęgła i jeszcze raz sprzęgła. Wymieniamy je praktycznie cały czas. Częstym naprawom podlegają też sprężarki, w których ukruszają się zawory i przestają podawać powietrze. Oprócz tego pneumatyka, zwykle strzelają zawory, auto staje, nie da się jechać. Ciekawymi przypadkami są również uszkodzone układy chłodzenia. Nie raz byliśmy świadkami awarii spowodowanej zerwaniem się paska, napędzającego chłodzenie. Wymiana tego elementu nie jest dużym problemem, jednak podczas takiej usterki bywa, że trafia on w wentylator, uszkadzając jego łopaty, które dziurawią chłodnicę. Wtedy tworzy się pod maską prawdziwy „bigos”.

KB: Działalność Mobilnej Obsługi Pojazdów to nie tylko Polska, ale również kraje ościenne, dojeżdżacie nawet w rejony śródziemnomorskie. Co sprawia, że jesteście bardziej konkurencyjni od lokalnego serwisu? Szybka naprawa na środku drogi w naszym kraju, to rozumiem, ale patrząc po materiałach video wzywają Was kierowcy z zepsutą skrzynią biegów na drugim końcu Niemiec. Dlaczego?

Po pierwsze, jak komuś padnie ta turbosprężarka, jakieś sprzęgło w Niemczech, to bardziej będzie opłacać się skorzystać z naszych usług, niż z serwisu w tym kraju. Po drugie – czas. Na naprawę w serwisie w Niemczech czeka się zwykle kilka dni. Samochód trzeba sholować, rozpiąć naczepę. To wszystko trwa i kosztuje. Niemcy odwiedzamy więc bardzo często, by pomóc polskim ciężarówkom. Bywamy też w Austrii, Francji, w Czechach, czy we Włoszech. Zjeżdżamy wszystkie ościenne kraje.

Na ratunek, 1240 kilometrów w jedną stronę, w środku lata, Fiatem Scudo, bez klimatyzacji

KB: A najdłuższa trasa, jaką udało się pokonać, by kogoś „naprawić”?

Wspomniane wcześniej Włochy, rok temu, jeszcze nie kręciłem filmów, czego bardzo żałuję. 1240 kilometrów w jedną stronę, w środku lata, żar lał się z nieba. Moim ukochanym Fiatem Scudo, z przyczepą ze sprzętem, bez klimatyzacji. Jest co wspominać, naprawdę. Zresztą ja innych wypraw nie pamiętam, nie kojarzę typowych, rutynowych usterek, jakich jest mnóstwo. Mój tata z kolei najdalej był we Francji, w okolicach Calais. To też jakieś 1300 kilometrów w jedną stronę.

KB: A sama naprawa, która najbardziej zapadła w pamięć?

Naprawy dobrze wykonany ulatują, zapamiętuję tzw. niepowodzenia i porażki. Przypominam sobie, jak kiedyś wymieniałem kompresor klimatyzacji w MAN-ie. Właściciel auta nie chciał wymieniać osprzętu, tylko sam kompresor, mimo tego, że doradzałem inaczej. Gdzieś po trzech miesiącach otrzymałem telefon, że w ciężarówce pękł pasek od kompresora. Pomyślałem, że zemściły się oszczędności, jednak moje zdziwienie było ogromne, kiedy dojechałem na miejsce, bo… spalił się wymieniony kompresor. Część była fabrycznie nowa, zupełnie mnie to zaskoczyło. Musiałem więc znowu wrócić się po ten kompresor, do polskiej granicy – 600 kilometrów od miejsca zdarzenia, potem kolejne 600 na miejsce i z powrotem 750 kilometrów do domu. To był naprawdę dramat (śmiech).

KB: Zabieracie zawsze ze sobą komplet części do danej naprawy?

Tak, zawsze zabieramy komplet podzespołów. Na początku staram się jak najbardziej zdiagnozować problem, oczywiście w miarę możliwości. Jeżeli dostaję zdjęcie silnika oblanego jakimś płynem, a kierowca nie jest w stanie zlokalizować wycieku to biorę ze sobą naprawdę wszystkie węże i chłodnice.

Jeszcze mobilny mechanik, czy już regularny YouTuber?

KB: Ciekawi mnie jeszcze, czy w tej chwili, kiedy kanał TMFP zaczyna się prężnie rozwijać, zaczyna Pan myśleć o karierze stricte YouTuberskiej, czy wolałby Pan poświęcić się mobilnemu serwisowi?

Bycie YouTuberem jest efektem ubocznym. Zupełnie nie mam na to „parcia”, nie interesują mnie dzwoneczki, subskrypcje, lajki. Jestem facetem, który naprawia ciężarówki i robię to z pasji. Inni leżą, oglądają telewizję, a ja czytam, przeglądam ciekawostki na temat mechaniki oraz nowych rozwiązań w motoryzacji. Chciałbym w ogóle być odbierany jako ktoś, kto w sposób merytoryczny przekazuje wiedzę na temat mechaniki, ale jednocześnie robi to w sposób zrozumiały dla laika. Lubię opowiadać i takie mam założenie, przy tworzeniu mojego kanału. Żeby dowolny widz mógł pojąć to, co robię, a także żeby „stary wyga” nie miał mi nic do zarzucenia.

KB: Internet, YouTube, Facebook – to dobre narzędzia do prowadzenia takiego biznesu?

Na pewno nie dla każdego. Jeżeli ktoś ma opory przed kamerą, krępuje się w jakiś sposób, to nie jest odpowiednia dla niego forma. Trzeba być bardzo komunikatywnym i czerpać przyjemność z tego, co się robi. Oprócz tego, musze przyznać, że przez 7 lat prowadziłem firmę korzystając z różnych narzędzi, mających przynieść korzyści, czyli dotarcie do klientów. Nie udało mi się osiągnąć tego, co teraz z pomocą Facebooka, płatnych reklam, czy pomocy zewnętrznej firmy. Dopiero tworzenie filmów i ich wysoka oglądalność naprawdę napędziły biznes.

KB: W czym tkwi sekret?

Pokazuję rzetelnie i sprawnie działający biznes. Jestem uczciwy, przedstawiam realia takimi jakie są. Dzięki temu buduję do siebie zaufanie. Moi widzowie dzwonią do mnie jako do „pana z telewizora”, zwracają się do mnie od razu po imieniu. Wiedzą z kim mają do czynienia i jaki poziom obsługi ich czeka. Zaufanie jest tutaj bardzo ważne, szczególnie gdy przyjeżdża obcy facet naprawić czyjąś ciężarówkę i widzimy go po raz pierwszy w życiu.

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.

truck servis, 27 września 2021, 12:48 0 -26

Myślę że to tylko kwestia czasu aż ktoś się weźmie za takie napraw na partyzanta. Rozumiem jak załadowany zestaw nagle uległ awarii ale jedyne co powinien robić serwis mobilny to doprowadzić go do takiego stanu by bezpiecznie dotarł do serwisu. Nie wierzę że naprawa piasty na autostradzie jest dla kogo kolwiek bezpieczna. Polak jak to Polak byle by było taniej, mam nadzieję że kiedyś przyjdą normalne czasy. Tego życze sobie i wam panowie. Pozdrawiam

Odpowiedz

Anonim, 27 września 2021, 19:39 36 -1

Witam.....

Proszę Pana niestety nie zgodzę się z tym że moje naprawy mają cokolwiek wspólnego z partyzantką . Jestem odpowiednio wykształcony posiadam bogatą wiedzę z zakresu napraw samochodów ciężarowych i mam do tego odpowiednio przygotowane i wyposażone auta. Przez wiele lat będąc w branży zaobserwowałem że "partyzantka " również jest praktykowana za zamkniętymi drzwiami bardzo często przez ludzi którzy tak naprawdę nie wiedzą chyba co robią ale ważne że są tanią siłą roboczą. Nie przypominam sobie naprawy piasty na autostradzie lecz na parkingach owszem było ich tyle że raczej tego nie zaliczę i nie widzę w tym nic złego. Jeżeli natomiast widzę że zlecenie może mnie przerosnąć wówczas przekazuje to w ręce kolegów z pomocy drogowej aby bezpiecznie odstawili pojazd na serwis lub warsztat. Fachowiec fachowca powinien szanować a nie pisać pierdoły wrzucając mnie do jednego garnka razem z Januszami biznesu którzy faktycznie czasami uprawiają niezłą partyzantkę adoptując na samochód serwisowy auto osobowe z kilkoma kluczami i dwoma lewarkami na krzyż. Ja nadal twierdzę że prowadzę mobilny serwis z prawdziwego zdarzenia któremu daleko do partyzantki .

Pozdrawiam Dariusz Świstak

Odpowiedz

Marcin, 19 października 2021, 20:58 4 0

Niestety Darku ale zawsze znajdzie sie ktos kto umie tylko krytykowac. Ogladm Twoje filmy I nie widze zadnej partyzantki. Pozdrawiam

Odpowiedz

fluck, 24 lipca 2022, 18:12 0 0

Myśle ,że naprawy na partyzanta skończyły by się po 1roku i zamknięciem działalności. Zszargane imię serwisu zabiłoby go. Poza tym kto w dzisiejszych czasach pozwoli sobie wezwać janusza zaplacić i nie jechac? Tir zarabia tylko jak jeździ ,a nie stoi na awarii. Z tym jednak jak w życiu zawsze znajdą sie też partacze ,co psuje opinie innym . Powodzenia

Odpowiedz

Anonim, 28 września 2021, 6:35 6 0

skoczyły sie czasy napraw juz na partyzantawłaściciel nie pozwoli sobie na to

Odpowiedz