Nikola Corporation – przekręt czy przyszłość transportu drogowego?

15 marca 2021, 10:45

Nikola Corporation budzi w ostatnim czasie mnóstwo kontrowersji. Historia tej firmy wygląda jak wielka inwestycyjna sinusoida. Przedsiębiorstwo zaczęło zdobywać popularność tuż po zaprezentowaniu prototypu elektrycznej ciężarówki mogącej przejechać aż 2000 kilometrów dzięki wykorzystaniu gazu CNG lub ogniw wodorowych, a dziś sprzedaje… rebrandowane pojazdy IVECO.

Koncept ciężarówki Nikola One

Nowe paliwa w transporcie potrzebne od zaraz

European Green Deal oraz jego amerykański odpowiednik, Green New Deal, zakładają osiągnięcie neutralnego balansu klimatycznego do 2050 roku. To bardzo duże wyzwanie dla wielu sektorów gospodarczych, w szczególności związanych z energetyką, czy transportem. W związku z tym, producenci opracowują nowe technologie, które pozwolą osiągnąć założenia Zielonego Ładu: coraz częściej mówi się o wodorze, rosnącą popularność w TSL zdobywa LNG – które wydaje się najbardziej rozsądnym wyborem w tym momencie, nie brakuje oczywiście kwestii całkowitej elektryfikacji ciężarówek. Głównym problemem są jednak akumulatory. Obecna technologia nie pozwala na stworzenie wydajnych pojazdów zdolnych obsługiwać transport międzynarodowy – zasięgi osiągane przez elektryczne samochody ciężarowe w tej chwili realnie wynoszą maksymalnie 500-600 kilometrów na jednym ładowaniu. Dodatkowo, infrastruktura elektrycznych ładowarek jest – powiedzmy szczerze – żadna, jeżeli mowa o zastosowaniach komercyjnych. Przewoźnicy nie mogą sobie również pozwolić na 10-godzinne ładowanie auta co 500 przejechanych kilometrów.

Rewolucyjna obietnica Nikoli

Mamy rok 2016, w odpowiedzi na powyższe rozważania dyrektorzy działów R&D drapią się w głowę nad deskami kreślarskimi i nieśmiało proponują pewnego rodzaju rozwiązania – zwykle w formie graficznego konceptu ciężarówki, z obietnicą wprowadzenia jej na rynek w okolicach 2030 roku. Tymczasem, amerykański startup Nikola, zlokalizowany w Phoenix, prezentuje pojazd Nikola One: 2000 kilometrów zasięgu na silnikach elektrycznych, zasilanych prądem wytwarzanym przez turbiny gazowe (CNG). 2000 koni mechanicznych oraz możliwość osiągnięcia 100 km/h w 30 sekund z pełnym ładunkiem. Brzmi nieprawdopodobnie, jednak przedsiębiorstwo z Arizony już pod koniec 2016 roku notuje prawie 10 tysięcy zamówień na Nikolę One, duża część z nich obejmuje już dokonanie przedpłaty. A cena jest niemała, oscyluje w granicach 380 tys. dolarów – co mniej więcej pozwalało w tym czasie kupić dwa nowe, nieźle wyposażone Peterbilty, zasilane silnikiem diesla. Nikola kusi jednak minimalnymi kosztami eksploatacji, a wkrótce także deklarowaną zeroemisyjnością, uzyskaną dzięki zastąpieniu turbin gazowych, ogniwami wodorowymi.

Nikola One

Oczywiście dużym mankamentem projektu jest brak infrastruktury stacji tankowania wodoru, jednak marka szybko przedstawia plan budowy własnej sieci takich stacji, pokrywającej najważniejsze drogi tranzytowe w Stanach Zjednoczonych. Deklaruje także, że na niektórych rynkach jej pojazd może być dostępny w wersji pierwotnej, a więc zasilanej turbinami gazowymi, wykorzystującymi gaz CNG.

„One” sprzedają się w „pre-orderze” jak świeże bułki, firma rozwija się w ekspresowym tempie, mówi się o powstaniu ciężarowego konkurenta dla marki Elona Muska, czyli właściciela Tesli. Nikola zyskuje ogromne wsparcie w postaci strategicznego partnera: General Motors. Przeprowadzane są testy nowych ciężarówek, pojazdy prezentowane są na żywo publiczności. Przedsiębiorstwo notuje dzięki temu jeszcze więcej zamówień i inwestorów. W przeciągu niecałych 4 lat Nikola osiąga większą wartość na rynku niż… Ford.

Stabilny wzrost i szturm rynku…?

Mamy drugą połowę 2020 roku. Prezes Nikoli, znany milioner Trevor Milton, odchodzi z firmy po tym, gdy okazuje się, że jego wysoko wyceniane przedsiębiorstwo nie generuje żadnego przychodu. Akcje firmy spadają  o 87%. Co poszło nie tak?

Pierwszy prototyp, Nikola One, został zaprezentowany zgodnie z planem, czyli 2 grudnia 2016 roku. Drastycznie zmieniono jednak deklarację co do osiągów tego pojazdu. Moc spadła z 2000 KM do „zaledwie” 1000 KM. Dodatkowo otrzymaliśmy obietnicę wybudowania fabryki w roku 2019, która miała oferować produkcję tej ciężarówki w ilości 5 tys. sztuk rocznie. Prezentacja pojazdu z 2 grudnia 2016 nie obejmowała jednak napędu – ciężarówka faktycznie powstała, ale nikt nie widział jej w ruchu. To zmieniło się dopiero w roku 2018. W serwisie YouTube pojawił się klip pt. „Nikola One Electric Semi Truck In Motion” ukazujący poruszający się pojazd, ale czy o własnych siłach? O tym za chwilę. Istotne w tej historii jest oficjalne stanowisko Nikoli mówiące o tym, że prototyp z 2016 roku jest w pełni funkcjonalny, tj. jeżdżący. W międzyczasie zaprezentowano wersję bez kabiny sypialnej – Nikola Two oraz samochód mający powstawać we współpracy z Iveco na zasadzie joint-venture, skierowany do europejskich i australijskich przewoźników – Nikola Tre.

Bombardowanie Hindenburga

Hindenburg Research to firma zajmująca się inwestowaniem skoncentrowanym na tzw. short sell-u. Nie wchodząc w giełdowe szczegóły, to przedsiębiorstwo bardzo często zarabia ogromne pieniądze w momencie, kiedy inna firma znajdująca się na giełdzie upada lub kurs jej akcji zalicza drastyczne spadki. „Research” w nazwie tego inwestora nie pojawił się więc bez przyczyny. Na swojej stronie internetowej przedsiębiorstwo umieszcza różnego rodzaju raporty odkrywające niepewną kondycję finansową innych firm.

Wrzesień 2020 roku to czas, kiedy Hindenburg wziął na swój celownik Nikolę. W publicznym oświadczeniu nazwali amerykański ciężarówkowy start-up „jednym wielkim przekrętem zbudowanym na powtarzanych kłamstwach”. Według ujawnionych informacji, film z 2018 roku pokazywał Nikolę poruszającą się z pomocą nie energii elektrycznej, a czegoś nieco bardziej wysublimowanego – grawitacji. Pojazd został sprytnie umieszczony na wzniesieniu, a następnie sfilmowany w czasie staczania i nabierania prędkości. Co na to przedstawiciele Nikoli? Otóż tytuł filmu mówi o Nikoli „w ruchu” – co jest prawdą, jednak brzmi mało wiarygodnie, szczególnie w oczach inwestorów powierzających przedsiębiorstwu ogromne pieniądze na rozwój technologii, która zdaje się nie działać.

Akcje firmy spadły więc w dół, by już kilka dni później, poszybować w górę o 40% dzięki ogłoszeniu partnerstwa z General Motors. Miało ono obejmować wyprodukowanie prototypowego pick-upa opracowanego przez Nikolę. Finalnie nic z tego nie wyszło, GM zdecydował, że partnerstwo zostanie ograniczone do opracowania jedynie poszczególnych części przeznaczonych do produkcji ciężarówek. Co więcej, firma Nikola stanęła przed wieloma oskarżeniami ze strony dostawców technologii odpowiadających za układ napędowy ciężarówek. Chodzi tu o baterie i układ zasilania. Firma chwaliła się, że stworzyła nowatorskie technologie, jednak rzeczywistość wyglądała inaczej: zostały one opracowane przez zewnętrznych dostawców, np. przedsiębiorstwo ZapGO, które wytoczyło pozew o przywłaszczenie sobie ich rozwiązań.

Kontrowersje wzbudziła też Nikola Tre. Ostatecznie okazało się, że to po prostu Iveco S-Way ze zmienionym znaczkiem. Gdzie są więc te innowacyjne rozwiązania Nikoli? Trevora Miltona zastąpił Mark Russel, obecny CEO Nikoli, który wciąż zapewnia, że firma rozwija się zgodnie z planem. Tymczasem padają kolejne wątpliwości ze strony mediów i inwestorów. Według obietnic, Nikola miała produkować wodór do napędu swoich pojazdów, chwaląc się jednocześnie obcięciem kosztów produkcji z 60 dolarów za galon, do około 4 dolarów. Na pytania dziennikarzy o status tych zapewnień, Pablo Koziner, odpowiadający za rozwój technologii wodorowej w Nikoli mówi beztrosko: „w tej chwili nie produkujemy wodoru”.

Co dalej? Czy Nikola w końcu zacznie produkcję?

Na stronie internetowej innowatorów z Arizony znajdziemy obecną pozycję firmy na giełdzie oraz najnowsze wiadomości. Rozbudowany dział z sekcją PR, gdzie oczy przeglądających witrynę od razu zauważą ogromną rubrykę z artykułami w Bloomberg-u, Deutsche Welle, CNBC czy the Washington Post, zawierającymi wiele pozytywnych informacji na temat obecnego stanu rozwoju przedsiębiorstwa. Jest ich dokładnie 486. Najnowsza publikacja pochodzi z 23 lutego i obwieszcza, że już w 2024 roku ujrzymy na drogach Nikolę Two zasilaną wodorem, z zasięgiem szacowanym na 1450 kilometrów na jednym tankowaniu. Produkcja rusza już w drugiej połowie 2023 roku. Według zapewnień „Nikola czyni ogromne postępy w obliczu zbrojeń pozostałych wytwórców starających się opracować pojazd ciężarowy na wodór”. Dalej czytamy, że „prace zgodnie z planem są kluczowe dla startupów takich jak Nikola, szczególnie w obliczu nie generowania przychodu i poleganiu na funduszach inwestorów”. Prototypy wodorowej Nikoli Two mają zostać przygotowane oraz zaprezentowane jeszcze w 2022 r. Tymczasem, produkcja Iveco S-Way Nikola Tre ma ruszyć pełną parą na początku przyszłego roku, a pierwsze egzemplarze (pieczołowicie sfotografowane) już dotarły do klientów w Europie.

Interpretację tych doniesień zostawiamy Wam. W naszej ocenie szansa na wielką inwestorską klapę wynosi równe 50%. Drugie tyle stawiamy na powodzenie całej operacji.

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.

sss222a, 16 marca 2021, 8:38 1 -1

Wystarczy pogadac z kim kolwiek kto zajmuje sie profesjonalnie sprzetem RC, nie ma obecnie bateri ktore nadawaly by sie do aut elektrycznych ,ktore byly by wstanie wyprzec auta spalinowe. Celowo nie rozwija sie w dobrym kierunku aut spalinowych zeby wcisnac ludziom te buble jakimi sa elektryki zasilane z liion/lipo. Podstawowa wada brak mozliwosci utylizacji takich bateri i 2 realny bardzo dlugi czas ladowania. To co pisze w broszurkach nijak ma sie do stanu faktycznego. Juz nie raz udowodniono to w wielu testach.

Odpowiedz