Ursus, niegdyś potęga i symbol polskiego rolnictwa, dzisiaj upadły producent, był wystawiony na sprzedaż od 2021 roku. Po trzech próbach sprzedaży, w końcu znalazł się kupiec. To jednak nie wszystko, bo strona internetowa obecnie… nie działa. Co dalej?
Afera po przejęciu Ursusa. Kto kupił zakłady?
Zakłady były wystawione na sprzedaż trzy razy: za 125 milionów złotych, potem po obniżce za 99 milionów złotych i ostatecznie za 74 miliony złotych. Dopiero na ostatnią cenę znalazł się kupiec: spółka M.I. Crow, która formalnie ma przejąć Ursusa na początku 2025 roku.
Serwis money.pl donosi, że stojący “za sterami” spółki 41-letni Oleg Krot, to niemalże celebryta ukraińskiego świata biznesu. Mężczyzna majątek zebrał na e-sporcie, jako organizator turniejów. To jednak nie wszystko: założył także firmę WePlay Holding z siedzibami nie tylko w Kijowie, ale też w Los Angeles. To właśnie wtedy stało się o nim głośno na Ukrainie: firma związała się z rosyjskim 1 xBet. Obywatele wówczas wystąpili z petycją o cofnięcie holdingowi zezwoleń, a także wystawienie sankcji wobec biznesmana.
Ostatecznie jednak Krot, będący na stanowisku prezesa, ma raptem 19-procentowe udziały w firmie M.I. Crow. W zarządzie spółki są Polacy: Bożena Głowacka (pozostałe 81% udziałów) i Dariusz Kacprzak, a siedziba znajduje się w Warszawie. Firma obiecuje, że planuje “ożywienie” marki i powrót nie tylko w Polsce, ale także wejście na rynki zagraniczne, w tym także amerykańskie oraz — po wojnie — właśnie ukraiński.
Kontrowersyjny obrazek na stronie. “Jak mamy to rozumieć?”
Historia przyszłego właściciela Ursusa to jednak nic, w porównaniu do sedna sprawy, czyli powstałej afery w związku z obrazkiem znajdującym się na stronie firmy. W wyniku – prawdopodobnie – ataku hakerskiego, na witrynie ursus.com znajdziemy… tylko i wyłącznie przekierowanie do zdjęcia martwego niedźwiedzia ze strony National Park Service (Służba Parków Narodowych) z USA.
W internecie aż zagrzmiało, a głos zabrał między innymi polityk Marek Tucholski na platformie X (dawniej Twitter):
Przejęcie Ursusa i reakcja Polaków pokazuje, że to wydarzenie uderzyło w naszą dumę narodową. Niegdyś potężna i znana na całym świecie fabryka świetnych ciągników. Dziś marka sprzedana za grosze spółce założonej 3 miesiące przed przejęciem, ewidentnie pod tę transakcję, której prezesem jest Ukrainiec, za którym ciągną się różne nieciekawe sprawy z korupcją, niejasnym finansowaniem i szemranymi kontaktami w tle. W dodatku jest to miłośnik banderowskiej ideologii. Dziś
@MeklerRafal udostępnił link do oficjalnej strony Ursusa pod ukraińskim zarządem, wskazując, że przekierowuje on do obrazka z martwym niedźwiedziem (ursus to po łacinie niedźwiedź). Jak mamy to rozumieć? – pisze na X Tucholski z Ruchu Narodowego.
Według wielu internautów zdjęcie bezpośrednio nawiązuje do Ursusa. Słowo bowiem po łacinie oznacza “niedźwiedź”, a sama firma w logo ma wizerunek tego zwierzęcia. To też jest głównym powodem kontrowersji.
Co dalej z Ursusem?
Spółka, jak na razie, ogłosiła wyłącznie chęć do powrotu marki na rynek. Wiemy, że będzie skupiała się na produktach rolniczych i wiemy, że jest dalszy plan rozwoju, chociaż w żadnym oświadczeniu nie przekazano jeszcze szczegółów.
– Wspólnie możemy nie tylko ożywić fabrykę, ale także wynieść ją na nowy poziom rozwoju, zachowując jej unikalną tożsamość i historyczne znaczenie. Dostrzegamy ogromny potencjał w tym przedsiębiorstwie i zrobimy wszystko, aby jego ożywienie stało się symbolem nowego rozdziału w rozwoju polskiego przemysłu – pisano w oświadczeniu M.I. Crow
Na ten moment trudno mówić o “zabiciu” firmy, bo nowy właściciel zainwestował w nią niemałą kwotę. M. I. Crow z pewnością zdaje sobie sprawę z tego, jak trudne będzie wyznaczone zadanie, ale jeśli wierzyć oświadczeniu firmy, na pewno zostaną podjęte próby powrotnego zaistnienia na rynku.
Komentarze