Coraz bliżej święta Bożego Narodzenia, największe komercyjne wydarzenie, celebrowane na całym świecie. Największe koncerny produkujące żywność, zabawki i inne elementy obecne w gospodarstwach domowych na całym świecie prześcigają się w przygotowywaniu kampanii reklamowych, wypełnionych mikołajami, prezentami, śniegiem i święcącymi choinkami. Słowem, w okolicach grudnia nic nie sprzedaje się lepiej jak przytulna, domowa atmosfera. Niektóre marki swoimi świątecznymi kampaniami reklamowymi na dobre zagościły w świadomości społeczeństwa, jako nieodłączny element atmosfery w domu… czy na wigilijnym stole. Mowa tu o Coca-Coli. Ich słynna reklama z 1995 roku ukazująca sznur czerwonych, charakterystycznych ciężarówek rozświetlonych na wszystkie strony świata i aktywujących „christmas spirit” okazała się światowym fenomenem. Fenomenem wartym zgłębienia jest fakt, że czerwone, kultowe pojazdy… nie istniały.
Świąteczne szaleństwo 1995 roku – ciężarówki ze Star Wars
Coca Cola w 1995 roku zatrudniła amerykańską agencję W. B. Doner, zlecając przygotowanie reklamy, która trwale odbije swoje piętno w kreowaniu świątecznej atmosfery za pomocą butelki bursztynowo-czarnego napoju. W. B. Doner z kolei zatrudnił speców od efektów specjalnych, najlepszych w branży – efekty pracy studia Industrial Light and Magic znamy m.in. z filmów serii Star Wars czy Poszukiwaczy Zaginionej Arki. To właśnie oni przygotowali znane na całym świecie ciężarówki. Samochody ważyły dwie tony i każda z nich mierzyła ponad 12 metrów. Powstały 3 sztuki. Żadna z nich nigdy nie wyjechała na ulicę. Przygotowane ciężarówki były tak naprawdę makietami, wykorzystanymi na planie. W związku z tym nie użyto żadnej konkretnej marki, takiej jak Peterbilt czy Kenworth, często kojarzonych właśnie z czerwonymi ciężarówkami Coli. Każdy z 3 pojazdów obwieszony był prawie 40 tysiącami żarówek.
Marketingowy sukces obrodził w prawdziwe pojazdy
Sukces reklamowego video z 1995 roku w Stanach Zjednoczonych pozwolił nabrać pewności zarządowi Coca-Coli, że obrany kierunek, tj. świąteczna karawana czerwonych ciężarówek, powinna zostać zaprezentowana całemu światu. W tej sposób, trzy lata po emisji oryginalnego, pierwszego bloku reklamowego w duchu „Cola trucks” stworzono marketingowy film o prozaicznej nazwie „Christmas Caravan III”. Obejrzały go w ponad 100 krajach setki milionów widzów. Jednak dopiero w 2001 roku prawdziwe ciężarówki, widziane do tej pory jedynie jako wytwór efektów specjalnych w najdroższych filmowych studiach, wyjechały na ulice. Dostępne źródła w większości pozostają zgodne, że w roli czerwonego, świątecznego trucka pod brandem znanego napoju gazowanego wystąpił nie kto inny lecz legendarny Kenworth W900.
Kenworth W900 – kultowa ciężarówka do kultowego zadania
Kenworthy serii 900 mają swoje korzenie w latach 50-tych, kiedy to powstał pierwszy model tej ciężarówki. Prawdę mówiąc pojazdy te konstrukcyjnie z powodzeniem mogłyby konkurować z polskimi rodzimymi produkcjami typu Polonez, duży Fiat czy z sowiecką Ładą 2107. To drastyczne porównanie wynika z faktu, że od momentu zaprezentowania Kenwortha W900 do dziś (tak, ta ciężarówka jest produkowana do dziś) jej konstrukcja praktycznie nie uległa zmianie. Ten pojazd to wręcz symbol narodowy dla wielu konserwatywnych, amerykańskich szoferów. Ogromne silniki Detroit Diesel, Cummins, czy Caterpillar, napędzające tego potwora z pomocą niezsynchronizowanej, manualnej skrzyni biegów Eaton-Fuller o 18 przełożeniach, obsługiwaną za pomocą 3 dźwigni. Wszystko zbudowane tak, by wytrwać jak najdłużej, być nieskomplikowanym w naprawie i połykać setki tysięcy mil po amerykańskich highwayach.
Co więcej, Kenworth to swego rodzaju gwiazda filmowa, która zapisała się w popkulturze niejednym obrazem. Znamy ją m.in. ze słynnego „Smokey and the Bandit”, gdzie w towarzystwie Pontiaka Trans Ama grała praktycznie główną rolę. Dodatkowo, zobaczymy ja w filmach o Jamesie Bondzie. Kenworth wypuścił nawet limitowaną serię ciągników, nawiązującą do przygód agenta. Nic więc dziwnego, że Coca-Cola, chcąc na trwale wpisać się w kanon świątecznej atmosfery i ostatecznie umocnić pozycję kultowego napoju na wigilijnym stole, wybrała ten kultowy, zakorzeniony w amerykańskiej podświadomości pojazd. Poprzednie ciężarówki, występujące w reklamach jako makiety, bardzo widocznie nawiązywały do klasycznej urody W900. Tym bardziej więc wybór był oczywisty.
Ekspansja czerwonych ciężarówek Coca-Coli
Sukces światowej reklamy z 1998 roku spowodował, że inne kraje, „zarażone” świąteczną atmosferą wykreowaną przez amerykański koncern zapragnęły tournée czerwonych ciężarówek również u siebie. W 2006 roku z Brukseli wyruszył klasyczny Peterbilt 359, Jest to model z lat 70. ubiegłego wieku i podobnie jak Kenworth W900 zdobył kinową sławę. Ten model Peterbilta możemy spotkać w słynnym „Konwoju”. Co prawda, zbuntowana ciężarówka nie była dokładnie wersją 359 tylko 289, czyli tak zwanym mniejszym bratem, bez kabiny sypialnej. Czerwony pojazd z brandingiem Coli wyruszył w trasę po Europie, uczestnicząc w serii świątecznych eventów.
Europejska trasa okazała się kolejnym sukcesem. W 2009 roku zaprezentowano w Niemczech dwa Freightlinery FLD w wersji Classic. To kolejna po Peterbilcie, egzotyczna, amerykańska ciężarówka. Ze względu na bryłę pojazdów, wykreowanych przez pierwszą truckerską reklamę świąteczną Coca-Coli, do etosu „Christmas Truck” pasowało większość klasycznych amerykańskich ciężarówek. Ociekające chromem, wielkie potwory ze sterczącymi kominami oraz ogromnymi maskami, skrywające 15- i więcej litrowe, dwusuwowe diesle. W Stanach wygrywał ich „konserwatyzm” i nostalgia za dawnymi czasami sprzed Wielkiego Kryzysu, kiedy ogromne ciężarówki stały się symbolami wolności i dobrobytu.
W Europie te pojazdy kojarzyły się z przepychem i bogactwem oraz… egzotyką. Ogromny Freightliner z początku lat 90-tych na europejskich ulicach wzbudzał nie mniejsze zainteresowanie niż gdyby prawdziwy Mikołaj przyjechał własnym zaprzęgiem. Dodatkowo, misternie przygotowane przez Coca-Colę dekoracje pojazdów dopełniały efektu „wow”. W 2015 roku powrócono do korzeni i europejską świąteczną trasę zaliczył Kenworth W900. Odwiedził też Polskę, docierając aż do Suwałk.
Ciężarówkowa tradycja rozlała się po całym świecie
Po sukcesie czerwonych pojazdów na Starym Kontynencie, już w 2010 roku podjęto decyzję o dalszej ekspansji offline’owej kampanii reklamowej. W ramach tournée po Wielkiej Brytanii Coca-Cola odrobinę zmieniła konwencję i wykorzystała bardzo oryginalny pojazd. Mowa o Scanii Serii T. Po raz pierwszy użyto innego pojazdu od wielkich, klasycznych amerykańskich trucków. Trzeba jednak przyznać, że pojazdy od szwedzkiego producenta popularnie zwane „Torpeda” mocno je przypominały wyglądem. Scania wyróżniała się na tle europejskich konstrukcji COE silnikiem umieszczonym przed kierowcą. Nie poszczędzono również chromowanych dodatków i dużych jednostek diesla w układzie V8. Innymi słowy, Scania idealnie wpisywała się w rolę świątecznej ciężarówki.
Najbardziej świeża ekspansja „Cola Trucks” to rok 2017 i przenosiny do Australii. Podobnie jak w Anglii rolę pokazowego pojazdu odegrała unikatowa ciężarówka, występująca wyłącznie na tamtym kontynencie. Mowa tu o Internationalu ProStar. Ta marka narodziła się w Stanach Zjednoczonych i zajmowała się produkcją szeroko pojętego sprzętu heavy-duty. Od kosiarek po piły spalinowe, pickupy i ciągniki siodłowe. Lata później International stał się endemiczny dla australijskiego rynku, a całkiem niedawno wykupiło go włoskie Iveco. ProStar jest więc truckiem amerykańsko-australijsko-włoskim.
Kolejnym kontynentem, w którym producent napojów gazowanych chciał wprowadzić czerwone, świąteczne ciężarówki, miała być Azja, jednak pandemia koronawirusa zatrzymała te plany. Musimy więc uzbroić się w cierpliwość i wyczekiwać kolejnego pojazdu, który będzie miał zaszczyt dostarczyć ducha świąt do kolejnych domów na całym świecie.
Komentarze