Władze Unii Europejskiej starają się proponować rozwiązania, które ułatwią międzynarodowy transport towarów. Zaleceń, które wydają się słuszne i praktyczne nie słuchają jednak rządy krajów, a kierowcy muszą stać w długich kolejkach po testy na COVID. Dlaczego?
Pod koniec stycznia 2021 roku Komisja Europejska zaproponowała aktualizację zalecenia Rady Europejskiej z października ubiegłego roku w sprawie skoordynowanych działań Wspólnoty, mających na celu usprawnienie poruszania się w obrębie UE, podczas pandemii koronawirusa. Aktualizacja jest ważna szczególnie dla funkcjonowania transportu drogowego, ponieważ przygotowano oddzielny ustęp skrojony specjalnie na potrzeby kierowców ciężarówek obsługujących przewozy międzynarodowe. Według uchwalonego dokumentu pracownicy TSL nie powinni przechodzić kwarantanny i być poddawani testom podczas przekraczania granic państw. Rzeczywistość ostatnich dni wyglądała jednak zupełnie inaczej. Zdjęcia setek truckerów, stojących w ciasnych kolejkach po test przy granicach wielu państw Unii Europejskiej obiegły wiele portali internetowych. Jak wygląda tranzyt w czasach pandemii? Czy możemy spodziewać się bardziej racjonalnego podejścia do zdrowia i bezpieczeństwa kierowców w transporcie międzynarodowym?
„Zielone Pasy” – KE próbuje zadbać o sprawne funkcjonowanie TSL
Z wybuchem pandemii na przełomie marca i kwietnia 2020 roku, państwa Unii Europejskiej, jedno po drugim, decydowały się na zamknięcie granic oraz wewnętrzne lockdowny. Przez kilka nerwowych dni, przedsiębiorstwa zajmujące się transportem międzynarodowym nie wiedziały jak mają postępować, wiele krajów stosowało zupełnie różne obostrzenia i restrykcje, odnalezienie się w gąszczu rozporządzeń przy okazji przekraczania każdej granicy przyprawiało właścicieli o bóle głowy. W odpowiedzi na zaistniałą sytuację Komisja Europejska już 23 marca przygotowała specjalny dokument ustanawiający tzw. „Zielone Pasy” („Green Lanes”), Komisarz ds. Transportu, Adina Vălean mówiła:
– Europejska sieć transportowa łączy wszystkie państwa Unii. Nasz dokument ma na celu ochronę europejskiego łańcucha dostaw w tych trudnych czasach. Ma on zapewnić, że zarówno towary oraz pracownicy zatrudnieni w TSL mogą przemieszczać się po terenie całej Wspólnoty bez opóźnień. Kolektywizm i skoordynowane podejście do transportu międzynarodowego jest dziś bardziej istotne, niż kiedykolwiek wcześniej.
Ogólnym założeniem tzw. zielonych pasów jest zminimalizowanie procedur przygranicznych wyłącznie do niezbędnych czynności. Sprawdzanie pojazdów ciężarowych nie powinno wymuszać na kierowcach opuszczania pojazdu, truckerzy na granicach mogą mieć ze sobą tylko dokument identyfikacyjny i prawo jazdy.
Zalecenie można jednak zignorować…
Niestety, wszystkie założenia z powyższego akapitu brzmią bardzo dobrze wyłącznie w formie dokumentu. Wiele państw postanowiło je zignorować – na przejściach granicznych tworzą się wielokilometrowe korki, a kierowcy czekają w długich kolejkach na wykonanie testu, umożliwiającego wykrycie zakażenia koronawirusem. Co więcej, przewoźnikom drogowym w szczególności nie ułatwiają życia ciągłe zmiany przepisów i wymagań w stosunku do kierowców. Te niestety następują często z dnia na dzień, a zapoznanie się z nimi wymaga analizy przepisów danego kraju, dostępnych tylko w jego języku urzędowym.
– Przekazujemy też tego typu informacje bezpośrednio do Komisji Europejskiej, podając źródła przepisów w danym kraju, opisując dokładnie problemy zgłaszane przez przewoźników, czy też załączając zdjęcia i filmy nagrywane przez kierowców podczas ich oczekiwania na testy na granicach. Apelujemy do KE o podjęcie stosownych działań mających na celu zwolnienie kierowców z obowiązkowych testów na COVID-19 oraz wszelkich form rejestracji przed wjazdem do danego kraju – tłumaczy Maciej Wroński, Prezes TLP.
Komisja Europejska żąda poluzowania ograniczeń dla pracowników TSL
23 lutego Komisja Europejska wystosowała oficjalny list do 6 państw członkowskich w sprawie nadmiernych ograniczeń wprowadzonych w stosunku do przemieszczania się osób przez granice. Krajami tymi są Niemcy, Belgia, Węgry, Dania, Szwecja i Finlandia. KE żąda wyjaśnienia i szybkiego unormowania tej sytuacji. Do szczególnie nieprzyjemnych sytuacji dochodziło w ostatnim czasie na czesko-niemieckim przejściu granicznym. Setki kierowców z kilkudziesięciu krajów zmuszonych było stać w ciasnej kolejce po test na obecność koronawirusa. Warunki „zorganizowane” przez tamtejszych pograniczników uniemożliwiały przestrzeganie jakichkolwiek zasad, związanych z obostrzeniami, czy po prostu zdrowym rozsądkiem, truckerzy musieli stać przez wiele godzin, jeden obok drugiego, by mieć wykonane badanie.
– Szczególnie istotne jest pismo skierowane do Niemiec, w którym KE jasno daje do zrozumienia, że wprowadzone obowiązkowe testy na Covid-19 dla kierowców zawodowych przekraczających granicę niemiecką z Czechami lub Austrią (Tyrol) są środkiem daleko nieproporcjonalnym, nieuzasadnionym, dyskryminującym i zakłócającym funkcjonowanie wspólnego rynku UE. Co równie istotne, przepisy te są niezgodne z uzgodnionymi niedawno wytycznymi KE, wg których przepływ towarów przez granice wewnętrzne UE nie powinien być w żaden sposób ograniczany – tłumaczy Artur Kalisiak, Koordynator ds. Projektów Strategicznych TLP.
Przypominamy, że sama Komisja Europejska w zaleceniu dot. tzw. zielonych pasów zwróciła uwagę na to, ze kierowcy są grupą zawodową, która pomimo przemieszczania się przez nawet kilka państw w ciągu dnia jest „narażona” na minimalny kontakt z osobami trzecimi. W czasie pracy spędzają czas głównie za kierownicą pojazdów, oddzieleni od potencjalnych zagrożeń zewnętrznych szczelną kabiną. Co więcej, załadunki, czy rozładunki zazwyczaj wykonywane są nie przez kierowców, ale personel danego magazynu. W wielu przypadkach kierowca nie opuszcza ciężarówki, która jest wyładowywana.
Dlaczego tak się dzieje?
Ktoś mógłby zapytać: skoro zalecenie o tzw. zielonych pasach istnieje od marca 2020 roku, to dlaczego problem z masowymi testami dla kierowców występuje dopiero teraz? Wyjaśnienie jest bardzo proste. Dopiero od kilku miesięcy dostępne są testy na obecność koronawirusa, których wykonanie nie wymusza odwiedzin próbki w laboratorium. Dodatkowo, ich relatywny koszt oscyluje w tej chwili w granicach 30 złotych, co jest kwotą kilkukrotnie mniejszą niż na początku pandemii. To oznacza, że takie testy możemy już nazywać „ogólnodostępnymi”.
Wciąż jednak, skoro Komisja Europejska wyraźnie zaleca i grozi palcem w sprawie zasadniczo niepotrzebnych, a nawet niebezpiecznych testów dla kierowców ciężarówek, to dlaczego te działania wciąż mają miejsce? Po pierwsze, głównym problemem jest waga „zalecenia”. Taki dokument nie jest oficjalną zmianą legislacyjną, nie jest przepisem ani nakazem, nie musi być więc teoretycznie respektowany. Dochodzi jeszcze kwestia zdrowego rozsądku: wiemy, że testy na koronawirusa dla kierowców są niepotrzebne, a wręcz stanowią niebezpieczeństwo, KE wyraziła w tej sprawie jednoznaczne stanowisko, więc należałoby zaniechać takich działań.
Niestety, z obserwacji wielu ekspertów z branży TSL wynika, że masowe kontrole kierowców stanowią bardzo wiarygodne PR-owe zagranie ze strony rządzących wielu krajów. Relacje z takich akcji pozwalają wzbudzić w społeczeństwie poczucie bezpieczeństwa i złudne wrażenie parasola ochronnego nad państwem. Możemy mieć jedynie nadzieję, że KE odpowiednio nagłośni zaistniałą sytuację, a służby graniczne zaniechają dalszych działań w tym kierunku. Ostatecznym rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie specjalnej ustawy, jednak proces legislacyjny w tym wypadku trwałby wiele miesięcy, a być może lata, co w sytuacji ciągłych dynamicznych zmian związanych z pandemią koronawirusa w Europie jest wyjątkowo nieefektywnym działaniem.
Krótko podsumowując: biurokracja przegrała z epidemią, a najbardziej z tego względu ucierpieli zwykli obywatele, których praca jest podstawą sprawnego funkcjonowania ekonomii całej Unii Europejskiej.
Komentarze