Prawdopodobnie jeszcze w tym roku zmienią się taryfikatory mandatów za wykroczenia drogowe. Zapłacimy dużo więcej np. za przekraczanie prędkości. Zmiany dotkną również kierowców zawodowych. Będą oni mogli stracić uprawnienia za manipulacje przy tachografie. Czy nowe kary nie są zbyt wysokie? Rozmawiamy na ten temat z Piotrem Mikielem, dyrektorem Departamentu Transportu w Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
Od kilku tygodni z nagłówków wszystkich czołowych mediów motoryzacyjnych (i nie tylko) nie chce zejść jedno zdanie „nowe kary dla kierowców”. Nie kończą się wyliczenia: jak dużo zapłacimy za mandaty podług propozycji nowych taryfikatorów, ile czasu trzeba będzie czekać na wygaśnięcie punktów karnych oraz, ile ich w ogóle będziemy mogli zebrać zanim definitywnie pożegnamy się z uprawnieniami. Najbardziej jednak dotknięci nowymi przepisami będą kierowcy zawodowi. Może spotkać ich sytuacja, w której przez 3 miesiące nie będą mogli pracować. Taka kara planowana jest dla kierowców, którzy zostaną przyłapani na manipulacji tachografów. Czy jej wysokość jest słuszna? Czy ze zjawiskiem nadużycia czasu pracy w transporcie drogowym trzeba walczyć wymierzając kary właśnie w kierowców?
Wysokie mandaty mogą niczego nie zmienić na drogach
Nowa propozycja zmian legislacyjnych wzbudza wiele dyskusji oraz wątpliwości. Co prawda, bezpieczeństwo na polskich drogach zmienia się na lepsze. W porównaniu do 2010 roku liczba ofiar śmiertelnych była o 37% niższa w 2020 r., według danych Komisji Europejskiej. Niestety, dużo nam jeszcze brakuje do szwedzkich standardów. W tym kraju na milion mieszkańców przypada 18 zgonów, spowodowanych przez wypadki. Polski wskaźnik wynosi obecnie 65 przypadków na milion mieszkańców. Rząd szuka rozwiązań by wpłynąć na tę liczbę i odpowiednio ją zmniejszyć. Stąd pomysł na znaczne podwyżki mandatów za przekroczenie prędkości. Czy jednak tędy droga?
– Te zmiany przede wszystkim pokazują, że nasz rząd czuje się bezsilny w kwestii znacznego przekraczania prędkości przez kierowców. Rozwiązanie widzi tutaj jedynie w zakresie znacznego podnoszenia kar, które miałyby zdyscyplinować lekkomyślnych uczestników ruchu. – mówi Piotr Mikel, dyrektor Departamentu Transportu w ZMPD. – Czy takie działanie przyniesie skutki? Trudno powiedzieć, myślę, że może to wyglądać podobnie jak w wypadku procederu zabierania uprawnień za jazdę pod wpływem alkoholu. Wszyscy mają świadomość tego, że mogą stracić prawo jazdy, jednak duża część kierowców wciąż wsiada za kierownicę po kieliszku. Tak samo może być w tym przypadku. Fakt zwiększonego taryfikatora i kilka zapłaconych mandatów przy nowych stawkach na pewno będzie oddziaływać na wyobraźnię (oraz portfele – przyp. red.) wielu kierowców oraz wpłynie na ich zachowanie na drodze. Z drugiej jednak strony, nadal będziemy mieć sporą część uczestników ruchu, którzy będą sobie zdawać sprawę z grożącego „niebezpieczeństwa” stojącego za nowym taryfikatorem, ale ze względu na minimalne prawdopodobieństwo kontroli drogowej nadal nie będą przestrzegać przepisów. Mam więc pewne wątpliwości co do skuteczności nowego prawa. Na pewno będzie ono mieć jakiś pozytywny wpływ na bezpieczeństwo, ale niekoniecznie tak skuteczny jakbyśmy sobie wszyscy wymarzyli – dodaje Piotr Mikel.
Nowe taryfikatory zbyt drakońskie dla kierowców ciężarówek?
Wróćmy do tematu kierowców zawodowych. Odebranie uprawnień i dotkliwy mandat dla osoby poruszającej się pojazdem osobowym wyłącznie w celach rekreacyjnych będzie słoną nauczką, by z większym respektem podchodzić do przepisów. Kierowcy używając samochodu jako środka komunikacji i dojazdu do pracy odczują taką karę jeszcze dobitniej. Z kolei kierowcy zawodowi… mogą stracić pracę. Mandat w wysokości 5 tysięcy złotych za przekroczenie prędkości to niemalże średnia miesięczna pensja osoby zarabiającej na życie za kierownicą. Odebranie uprawnień na aż 3 miesiące za wykroczenia związane z tachografem to niemalże wyrok dla truckera. Wiele firm, mimo, że teoretycznie nie powinno to tak wyglądać, ale realia polskiego transportu są inne, rozlicza się od tzw. kilometrówki. 3 miesiące bez jazdy oznacza głodową pensję. Co więcej, niektóre przedsiębiorstwa wręcz zachęcają do nadużyć związanych z tachografem. Czemu więc najbardziej karzemy za to samych kierowców?
– Zacznijmy od tego, że według naszych obserwacji wraz z profesjonalizacją kierowców, czyli z osiągnięciem uprawnień umożliwiających poruszanie się samochodem ciężarowym liczba powodowanych wypadków drastycznie maleje. Wciąż największym odsetkiem powodującym zagrożenie w ruchu są tzw. kierowcy amatorzy. Wracając do tachografów, wprowadzono je po to, by przede wszystkim ograniczyć czas jazdy. Przeprowadzono badania i określono przepisy tak, by czas pracy w sposób negatywny nie wpływał na innych uczestników ruchu oraz ich samych. Jeżeli kierowca w sposób świadomy ingeruje we wskazania tachografu oraz dopuszcza się manipulacji w zakresie dozwolonego czasu jazdy to w stosunku do tych osób sankcje powinny być bezwzględne. 3 miesiące pozbawienia uprawnień wydają się w tym kontekście jak najbardziej odpowiednie. Sami pracodawcy też będą odstępować od promowania takich procederów. Kwartał bez pracownika jest dla firmy bardzo kłopotliwy, więc mamy nadzieję, że namawianie do tego rodzaju nadużyć całkowicie zniknie. Być może powinniśmy zacząć od krótszego okresu karencji i stopniowo przechodzić do finalnych 3 miesięcy. Jednak jeżeli chodzi o samą ideę oraz słuszność tego rodzaju sankcji – nie mamy żądnych wątpliwości, że jest to słuszna droga – mówi Piotr Mikiel, dyrektor Departamentu Transportu w ZMPD.
Rzadkie kontrole to wciąż jeden z największych problemów
Reasumując, jako kierowca zawodowy będziemy musieli jeszcze bardziej uważać na obowiązujące przepisy. Co prawda, ograniczniki prędkości w ciężarówkach nie pozwalają na ogromne naruszenia prędkości, jednak znamy przypadki osiągania wyników rzędu 140 km/h na odcinkach „z górki”. Co więcej, być może zauważymy coraz mniej rozpędzonych do 90 km/h ciężarówek wjeżdżających w obszar zabudowany i mijających na pełnym gazie przejść dla pieszych. W dzisiejszym transporcie czas to pieniądz, jednak bezpieczeństwo powinno być nadrzędną wartością, o której każdy musi pamiętać. Nadużycia związane z tachografami są z kolei często lekceważone i bagatelizowane. Wciąż są firmy, które przekonują do montażu urządzeń pozwalających manipulować czasem pracy oferując często dodatkowy zarobek z tego tytułu. Mamy nadzieję, że widmo utraty pracownika na 3 miesiące oraz straty finansowe, jakie taka sytuacja może przynieść, skutecznie ograniczą ten proceder. Martwi nas jednak fakt relatywnie rzadkich kontroli w transporcie. Przypominając sobie liczby z niedawnego raportu ETF wiemy, że niektórzy kierowcy nie byli sprawdzani przez służby od kilku lat. Mamy więc nadzieję, że nie czeka nas plaga kierowców prowadzących pojazdy z zawieszonymi uprawnieniami.
Jaki będzie finalny kształt nowych przepisów? Wiemy, że nic nie wiemy…
Najciekawszy fakt dotyczący zmian w taryfikatorach wiąże się z tym, że do dnia dzisiejszego na rządowych stronach próżno szukać projektu nowej ustawy bądź nowelizacji przepisów. Na serwerze Kancelarii Prezesa Rady ministrów znajdziemy jedynie dokument z taką informacją: „projekt ustawy o zmianie ustawy – prawo w ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw przedstawił Minister Infrastruktury Andrzej Adamczyk”. Wiemy więc, że taki projekt istnieje, został przedstawiony, jednak nikt z rządzących nie pokusił się o konsultacje publiczne czy nawet o zamieszczenie odpowiednich plików z treścią zmian w Internecie, tak jak robiono to dotychczas. Kształt nowych przepisów poznajemy póki co ze zdawkowych wypowiedzi polityków. Trudno powiedzieć z czego ten stan wynika i jakich zmian możemy się finalnie spodziewać. Pozostaje nam monitorować sytuację oraz mieć nadzieję, że projekt w końcu ujrzy światło dzienne…
Komentarze