Projekt ustawy wdrażającej przepisy Pakietu Mobilności w polskie realia został przyjęty 7 grudnia. 8 grudnia z kolei wpłynął on do Sejmu, a już następnego dnia oddano go do pierwszego czytania. Z kolei już 15 grudnia odrzucono sześć poprawek oraz wniosek o całkowite odrzucenie projektu ustawy. Tym samym nowela trafiła do Senatu. Lada dzień nowe przepisy staną się więc faktem, a przewoźnicy mają zaledwie dwa miesiące, by się do nich dostosować. Co czeka branżę transportową w kontekście nowych przepisów?
Brak konstruktywnej propozycji przez ponad pół roku
Opieszałość naszych władz w stosunku do interpretacji europejskich przepisów skłania do refleksji nad skutecznością i odpowiedzialnością rządzących za jeden z największych sektorów polskiej gospodarki, jakim jest transport drogowy. Zaproponowane w grudniu przepisy wydają się dużo bardziej rozsądne od losowo rzucanych przez ostatnich kilka miesięcy pomysłów polityków, kiedy cała branża transportowa w napięciu czekała na jakikolwiek ruch rządzących. Jednak to właśnie czas odgrywa główną rolę przy wprowadzaniu tak istotnych zmian. Atmosfera panująca wśród przewoźników jest, delikatnie mówiąc, bardzo napięta. Atencja wszystkich podmiotów, których działalność oparta jest o transport towarów i usług transportowych zwrócona jest w stronę projektu ustawy. Zostało nieco ponad dwa miesiące na dostosowanie się do nowych regulacji. Czy to wystarczy?
Polska adaptacja europejskich przepisów pozostawia wciąż mnóstwo niewiadomych
– Absolutnie nie – odpowiada Zdzisław Szczerbaciuk, prezes Zarządu Polskiej Izby Gospodarczej Transportu Samochodowego i Spedycji. Nasza rozmowa została zarejestrowana 14 grudnia, czyli dzień przed akceptacją przez Sejm projektu zmian przepisów w kontekście Pakietu Mobilności.
– Kierowca ma być zatrudniony na umowę o pracę. W tym momencie weźmy pod uwagę sytuację, w której nasza firma transportowa wykonuje transport, dajmy na to z Dusseldorfu do Antwerpii. Kierowcy zajmuje to 5 godzin. Pokonuje trasę przez dwa kraje Unii Europejskiej – Niemcy i Belgię. Mamy do czynienia z tak zwanym kabotażem. Na dzień dzisiejszy pytam więc, w kontekście zaproponowanego projektu zmiany ustawy, jak mamy to rozliczyć? Jeżeli mówimy o dużej firmie, zorganizowanej, z zapleczem prawnym to zapewne nie będzie to duży problem. Prawnicy przygotują regulamin rozliczania płacy i prezentowany wyżej przypadek będzie uregulowany. Jeżeli jednak jestem małym przedsiębiorcą to jak mam sobie z tym poradzić? Uregulowanie jest unijne – wynika z niego, że pracodawca ma zapłacić tyle, ile powinien ten kierowca zarobić w Niemczech. Załóżmy, że podany jako przykład powyżej kurs był realizowany w godzinach nocnych. Według jakich przepisów mamy liczyć dodatek nocny? Belgia, na ten moment, nie ma przepisów mówiących o dodatkowej płacy w czasie wykonywania pracy kierowcy w nocy. Z kolei Polska takie przepisy posiada. Każde państwo ma swoje przepisy regulujące wynagradzanie kierowców. Projekt naszej ustawy w żaden sposób nie określa, według których przepisów mamy rozliczać pensję kierowców wykonujących pracę na terenie innego państwa UE – tłumaczy zaniepokojony Zdzisław Szczerbaciuk, prezes PIGTSiS.
Jak wypłacić 5 000 zł diety, skoro ustawa diet zakazuje i nie proponuje nic w zamian?
Jeszcze większym problemem są zniesione w projekcie ustawy diety. Dotychczas obowiązywały one w czasie wykonywania tzw. przewozów dwustronnych, czyli z Polski do kraju lub krajów UE i z powrotem.
– Załóżmy, że mieliśmy kierowcę, który był 3 dni w trasie, pojechał, dajmy na to, z Polski do Francji i z Francji do Polski. Dotychczas wiązałoby się to z wypłaceniem tzw. diety, w wysokości, powiedzmy 50 euro za każdy dzień. Reasumując, kierowca zarabiał przez 3 dni 150 euro w formie diet. Propozycja ustawy nie zawiera żadnej informacji na temat tego, jak mamy teraz takie kursy rozliczać. Nasz kierowca będzie chciał zarobić przynajmniej tyle, ile było mu oferowane przed zmianą przepisów – mówi Zdzisław Szczerbaciuk. – Rząd wprowadza podatek za zanieczyszczanie powietrza, w wysokości 1,18 zł. To jest uregulowane. Tyle musimy zapłacić pracownikowi. Z kolei jeżeli mamy do zapłacenia 5 000 zł za diety, to nie mamy żadnej odpowiedzi jak to zrobić.
Powodów do niepokoju jest więcej
Załóżmy, że wszystkie wątpliwości przedstawione w naszym materiale zostaną w jakiś sposób rozwiązane, bądź chociaż w pewnej części zaadresowane. Ustawa w ostatecznym kształcie powinna pojawić się jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Niestety, nawet w przypadku najlepszego scenariusza, kiedy wszelkie wątpliwości, które niesie za sobą projekt zmian w przepisach zostaną rozwiane, przewoźnicy będą w nie najlepszej sytuacji.
Wszystko spowodowane jest zdecydowanie zbyt późnym terminem, w którym ustawa zostanie finalnie przyjęta. Według informacji udzielonych przez dostawców oprogramowania zajmującego się rozliczaniem czasu pracy kierowców, wdrożenie poprawek do systemów zajmie przynajmniej 3 – 4 miesiące. Oznacza to, że przynajmniej przez jeden miesiąc sektor transportowy zostanie pozbawiony jakichkolwiek narzędzi pozwalających sprawnie rozliczać płacę dla kierowców. Przypomnijmy, że mówimy o scenariuszu, kiedy wszystkie przepisy są jasno i klarownie interpretowane przez przygotowywaną właśnie nowelę.
Bardziej prawdopodobna sytuacja będzie wiązać się jedynie z częściowym rozwiązaniem palących w tym momencie problemów z interpretacją prawa. Zawarte z kierowcami umowy trzeba będzie rozwiązać i podpisać jeszcze raz. Przedsiębiorstwa transportowe będą musiały przekalkulować rentowność wykonywanych frachtów w kontekście nowych przepisów. Na to wszystko jest już za późno. Z wdrożeniem odpowiednich zmian zdążą być może tylko najwięksi gracze na rynku przewozów samochodowych, a tych w Polsce jest zdecydowana mniejszość. Podstawa naszego rodzimego sektora transportowego to ponad 90% małych przedsiębiorców. Ci, pozbawieni dostępu do narzędzi pomagających działać sprawnie w świetle prawa i rozliczać płace, mowa o TMS-ach czy innych programach używanych na co dzień, zostaną postawieni w ekstremalnie trudnej sytuacji.
Dysponując wiedzą na dzień dzisiejszy, eksperci zajmujący się transportem w Polsce są zgodni co do jednego: nie wiemy, jak będzie wyglądać nadchodzący rok i czy sektor przetrwa go w tym kształcie, jaki znamy.
Komentarze