Od 1 października 36 amerykańskich portów na Wschodnim Wybrzeżu i Zatoce Meksykańskiej jest sparaliżowanych strajkiem. Eksperci alarmują, że ten protest może mieć poważne konsekwencje dla globalnych łańcuchów dostaw.
Wraz z początkiem października rozpoczęły się strajki w amerykańskich portach. Sytuacja może mieć bardzo poważne konsekwencje, wpływając na blisko 15% światowych rejsów. Zakłócenia dotkną nie tylko Stany Zjednoczone, ale także Kanadę i Meksyk.
Ekspert z Rohlig SUUS Logistics podkreśla, że strajk w tak kluczowych węzłach handlowych spowoduje opóźnienia w dostawach i zatory w portach. Firmy będą musiały liczyć się ze wzrostem kosztów transportu, a niektórzy armatorzy już zapowiedzieli wprowadzenie dodatkowych opłat.
Najbardziej ucierpią firmy stosujące model dostaw just-in-time, zwłaszcza w branżach wrażliwych na opóźnienia, takich jak przemysł motoryzacyjny czy farmaceutyczny. Przerwy w dostawach mogą zakłócić produkcję i doprowadzić do niedoborów produktów na rynku.
Znalezienie alternatywnych tras transportowych jest trudne. Porty na zachodnim wybrzeżu oznaczają konieczność długiego transportu lądowego, a Kanał Panamski boryka się z ograniczoną przepustowością. Porty kanadyjskie też są dotknięte strajkami. Transport lotniczy pozostaje zbyt drogi i ma ograniczone możliwości.
Eksperci ostrzegają, że nawet jeśli strajk szybko się zakończy, jego skutki będą odczuwalne długo. Każdy tydzień protestu może oznaczać 4-6 tygodni zakłóceń w łańcuchu dostaw.
Komentarze