Rząd zamierza wprowadzić dwie nowe opłaty drogowe, tłumacząc to koniecznością dostosowania naszych przepisów do standardów unijnych. Proponowany system opłat przypomina niemiecki, którego wprowadzenie w zeszłym roku spowodowało za Odrą wzrost stawek myta aż o 84%.
Spis treści:
- Dodatkowe opłaty: za emisję CO2 i zanieczyszczanie powietrza
- Jak naliczane będą dodatkowe opłaty?
- Dlaczego rząd chce wprowadzić te opłaty?
W Niemczech skokowy wzrost opłat drogowych wywołał fale restrukturyzacji i bankructw przewoźników, którzy musieli ponieść koszty podwyżek, kiedy zleceniodawcy nie zgodzili się na wyższe stawki za fracht. Czy taki sam scenariusz czeka polskie firmy transportowe, które przecież już od kilkunastu miesięcy zmagają się z problemami trawiącymi branżę?
Dodatkowe opłaty: za emisję CO2 i zanieczyszczanie powietrza
Aktualnie system opłat drogowych w Polsce dla pojazdów ciężkich składa się z opłaty infrastrukturalnej. Jej wysokość uzależniona jest od klasy drogi, maksymalnej dopuszczalnej masy całkowitej pojazdu oraz jego klasy emisji spalin EURO.
Po wprowadzeniu nowych przepisów do opłaty infrastrukturalnej dołączy jeszcze opłata za emisję CO2 pojazdu oraz za zanieczyszczenia powietrza. System będzie więc składał się już z trzech, a nie jak dotąd jednej opłaty.
Jak naliczane będą dodatkowe opłaty?
Z trzech komponentów nowej opłaty drogowej tylko klasa emisji spalin EURO jest stała (i umieszczona w dowodzie rejestracyjnym pojazdu), natomiast pozostałe mogą się zmieniać w zależności od klasyfikacji pojazdu.
Projekt nowych przepisów przewiduje ustalenie klasy emisji CO2 na podstawie daty pierwszej rejestracji pojazdu. Co więcej, w przypadku pojazdów przypisanych do klasy 2. i 3. co sześć lat będzie wykonywana ponowna klasyfikacja. W domyśle: wg zaktualizowanych, bardziej rygorystycznych kryteriów.
Trzeci składnik nowej opłaty drogowej, czyli stawka za zanieczyszczanie powietrza, ma być różnicowana na podstawie klasy emisji spalin EURO pojazdu. Można jednak założyć, że również wysokość tej opłaty będzie rosnąć, w celu “zwiększenia motywacji” przewoźników do odnowienia floty.
Dlaczego rząd chce wprowadzić te opłaty?
W rządowej informacji [1] dotyczącej opisywanych zmian czytamy, że wprowadza się je ze względu na konieczność wdrożenia “przepisów dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2022/362 z dnia 24 lutego 2022 r. w sprawie zmiany dyrektyw 1999/62/WE, 1999/37/WE i (UE) 2019/520.”
W tym samym dokumencie pojawia się jednak wzmianka o tym, że:
Zmiana zasad nakładania opłat drogowych służy zachęcaniu użytkowników pojazdów ciężkich do wymiany floty użytkowanych pojazdów na pojazdy spełniające najbardziej surowe normy środowiskowe poprzez gratyfikację w postaci ulgowych stawek opłat drogowych.
Jednocześnie na użytkowników pojazdów ciężkich, które nie spełniają aktualnych norm środowiskowych, wymaganych od producentów nowych pojazdów nakładane są dodatkowe opłaty.
Rachunek ekonomiczny prowadzenia przedsiębiorstw zajmujących się profesjonalnie przewozem drogowym osób i towarów ma zachęcać właścicieli do inwestowania w pojazdy emitujące jak najmniej CO2. Najwyższe zachęty są przewidziane dla użytkowników pojazdów, które nie posiadają zewnętrznego układu spalania, czyli głównie pojazdów elektrycznych.
Co więcej, wg oficjalnego stanowiska Rządu, opisywane zmiany mają zostać przyjęte jeszcze w IV kwartale 2024 roku. W kontekście tych informacji zasadne wydaje się pytanie o to, jak bardzo twórcy tego projektu zmian oderwani są od nieciekawej rzeczywistości polskich przewoźników, którzy restrukturyzują firmy i bankrutują nawet bez wzrostu stawek za fracht i “zachęty” do inwestycji w e-ciężarówki.
[1] źródło: https://www.gov.pl/web/premier/projekt-ustawy-o-zmianie-ustawy-o-drogach-publicznych-oraz-niektorych-innych-ustaw13
Komentarze