Była taksówkarką, postanowiła zostać kierowcą ciężarówki. Uważa, że praca powinna sprawiać przyjemność, a wszystkie niedogodnienia można pokonać. Z Justyną Gładysz – kierowcą ciężarówki – rozmawiamy o pracy w męskim zawodzie, również w czasach epidemii koronawirusa.
Agnieszka Wraga-Marciniak: Jak w Twoim przypadku wyglądała droga do zawodu kierowcy ciężarówki?
Justyna Gładysz: Zanim zrobiłam prawo jazdy na kategorię C+E, byłam taksówkarką. W pewnym momencie, w moim mieście, pojawiła się dużą konkurencja, zarobki spadły, a co za tym idzie, trzeba było poszukać innej pracy. Razem z partnerem uznaliśmy, że zrobienie przeze mnie uprawnień będzie dobrym i dochodowym pomysłem. Nie było to marzenie “od zawsze”, ale nigdy też nie wykluczałam tego zawodu, bo lubię jeździć.
Czy Twoi najbliżsi popierali Twoją decyzję? Jak reagują na kobietę za kółkiem inni kierowcy?
Większość rodziny była zszokowana, mówili – “Jak to? Ty kierowcą ciężarówki?!”. Jednocześnie wspierali mnie i wiedzieli, że sobie poradzę. Znajomi i przyjaciele nie wiedzieli że robię uprawnienia, do momentu aż zdałam wszystkie testy. Byli zaskoczeni, ale wiedzieli że lubię jeździć, spędzać czas za kierownicą, więc nie był to wielki szok. Dość często słyszę głosy, że mam mało kobiecy zawód. Inni kierowcy – głównie mężczyźni – pytają czy nie wolałabym bardziej kobiecego czy łatwiejszego zawodu. Odpowiadam, że coś w życiu trzeba robić, a najlepiej, żeby sprawiało to przyjemność i satysfakcję, więc nie, nie chciałabym pracować w innej branży.
Nie masz własnej firmy transportowej, jesteś zatrudniona. Czy jesteś zadowolona z warunków i swoich zarobków? Uważasz, że jesteś wynagradzana w podobny sposób jak Twoi koledzy-kierowcy?
Jestem zatrudniona na umowę o pracę i jestem zadowolona. Obecnie rynek potrzebuje kierowców. Otrzymuję wynagrodzenie takie samo jak inni kierowcy u nas w firmie.
Co dla Ciebie jest najcięższe w Twojej pracy?
Wydaje mi się, że w okresie zimowym przeciąganie plandeki, rozpinanie boku. Wszystko jest zmarznięte i sztywne, potrzeba trochę wysiłku fizycznego. Czasami odczuwam stres przy manewrach, w ciasnych miejscach.
Na jakich trasach jeździsz?
Wcześniej jeździłam z partnerem na trasy międzynarodowe – Niemcy i głównie Włochy. Obecnie jeżdżę w swoim mieście, na miejscu, wracając codziennie do domu.
Jak obecnie wygląda Twoja praca w związku z epidemią koronawirusa?
Od kilku tygodni mamy postój. Jestem w kontakcie ze swoim szefem, mam wypłacaną pensję i czekam na termin wznowienia pracy. Dostaliśmy od pracodawcy maseczki i rękawiczki jednorazowe. Środki dezynfekcyjne organizujemy we własnym zakresie.
Czy magazyny i miejsca dostaw gwarantują bezpieczeństwo kierowcom?
W pewnym sensie tak. W większości firm rejestracja odbywa się już na poziomie wjazdu (na bramie), nie ma kontaktu z biurem, toalety były otwarte – niestety nie dla kierowców z Włoch, ponieważ oni byli zmuszeni siedzieć w kabinie przez cały czas.
Czy zdarzyła Ci się kiedyś na trasie jakaś nieprzyjemna przygoda?
Raczej nie, chociaż raz uciekałam z toalety. Była to pierwsza i ostatnia trasa na Grecję. Zatrzymaliśmy się na parkingu w Rumunii na zmianę kart w tachografie i toaletę. Było około godziny 23, cały parking pełen busów, rodzin z dziećmi. Wchodzę do toalety damskiej, a tam kilku mężczyzn, jeden z nich dziwnie powykręcany, drugi zachowywał się jakby był pod wpływem narkotyków. Kiedy weszłam ich wzrok skupił się na mnie, czułam się niekomfortowo, jak intruz. Dwóch z nich zaczęło iść w moja stronę coś mówiąc… Uciekłam do ciężarówki i zatrzymaliśmy się dopiero na kolejnym parkingu.
Czy Twój wolny czas również związany jest z motoryzacją?
Staram się, aby nie był. Mój partner lubi majsterkować przy samochodach, więc czasami mu towarzyszę, pomagam. Zmiana oleju czy jakieś drobne naprawy nie są mi obce.
Komentarze