Choć medialne doniesienia z Calais w ostatnim czasie przycichły, nie oznacza to, że sytuacja w słynnym porcie, związana z aktywnością nielegalnych imigrantów, poprawiła się. Informacje na temat tego, co dzieje się w Calais zaczerpnęliśmy z pierwszej ręki – od wykonujących tam przejazdy zawodowych kierowców.
Calais: w miarę bezpiecznie 100 kilometrów od portu…
O niebezpiecznej sytuacji w okolicach portu Calais, miejscu przepraw pomiędzy Francją a Wielką Brytanią, robi się głośno sporadycznie, co pewien czas. Ostatnia fala zainteresowania tym miejscem przypadła na maj, kiedy to zamordowany został rumuński kierowca ciężarówki. Światowe media napisały kilka artykułów o tym, jak niebezpiecznym miejscem dla kierowców jest region Calais. Sami kierowcy zorganizowali nawet protest skierowany przeciwko bierności francuskich władz w zakresie pacyfikowania działalności imigrantów. Czy te wydarzenia znalazły swoje konsekwencje?
– Raczej nic się nie zmieniło, może poza tym, że imigrantów jest trochę mniej. Może to jednak wynikać z tego, że większość już po prostu przepłynęła, a pozostali rozproszyli się po szerszym terenie – częściej próbują wchodzić do naczep w Belgii niż przed samym portem. – mówi nam Mateusz Wiaderek, zawodowy kierowca ze Śląska – Najlepiej nie pchać się w godzinach nocnych do portu, często brakuje tam policji, a na drodze leżą różne przedmioty – po to, żeby zatrzymać ciężarówki. – dodaje kierowca.
Parkingi w najbliższym sąsiedztwie portu są z reguły pozamykane w godzinach nocnych. Aby spędzić bezpiecznie noc, kierowcy muszą parkować w dużej odległości od Calais.
– Ostatnim w miarę bezpiecznym parkingiem jest belgijski Westkerke. Zatrzymuje się na nim dużo osób, chcących uniknąć późniejszych problemów. Jest to odległość ok. 100 km, czyli mniej więcej półtorej godziny jazdy od portu. – mówi nam Adam Kwiatek, zawodowy kierowca często kursujący do Wielkiej Brytanii.
Przypomnijmy, że belgijski parking Westkerke został ponownie otwarty po przebudowie w 2017 r. Przebudowa miała na celu właśnie zabezpieczenie jego terenu przed aktywnością imigrantów. Został otoczony płotem, zainstalowano na nim monitoring. Mimo tych wysiłków, a także odległości od portu, zauważenie imigrantów na parkingu nie jest rzadkim wydarzeniem. Kierowcy starają się zatem zachować czujność, nie ma mowy o beztrosko przespanej nocy. Przekonał się o tym nasz rozmówca. Na początku rozmowy zaprezentował nam film, ukazujący sześciu imigrantów, wychodzących z jego naczepy.
– Staliśmy na parkingu w Belgii (Westkerke Nord). O 4 rano obudziła nas ochrona, bo pies wściekał się przy naszych naczepach. U mnie było sześciu imigrantów i u kolegi z firmy tyle samo. Były to naczepy typu wanna/wywrotka. – mówi Mateusz Wiaderek.
Większość kierowców stara się nie zbliżać w regiony portu po zmroku oraz wcześnie rano. Wymaga to odpowiedniego zaplanowania podróży i nie zawsze jest w pełni możliwe.
“Ci ludzie są nieobliczalni, oni nie mają nic do stracenia…”
W oficjalnych komunikatach Francja i Wielka Brytania straszą zmilitaryzowaniem swojej granicy. Działania mają być jednak w większej mierze nastawione na niedopuszczanie do przekraczania kanału przez imigrantów drogą morską (na prowizorycznych łodziach). W rzeczywistości nie dzieje się nic, co mogłoby przynieść poprawę sytuacji. Kierowcy nadal nie mogą czuć się bezpiecznie.
– Ci ludzie są nieobliczalni, oni nie mają nic do stracenia – mówi Adam Kwiatek – My broniąc się przed nimi możemy zostać postrzeżeni jako napastnicy i samemu ponieść konsekwencje. Dopóki tylko się przechadzają, nikogo nie zaczepiając, służby w ogóle nie zwracają na nich uwagi. W bezpośredniej bliskości portu (od ok. 3 km przed) w dzień i w nocy stoi policja, jednak nie interweniuje, widząc po prostu przechodzących imigrantów. Wszyscy wiedzą, po co oni tam są, że nie przyjechali przecież w celach turystycznych, ale nikt nie interweniuje. – dodaje kierowca.
Te same powody irytują także drugiego z naszych rozmówców:
– Najgorsze jest to bezprawie. Oni mogą nam wejść do pojazdu, uszkodzić naczepy czy znajdujący się w nich towar. Tymczasem my nie możemy im zrobić nic. – mówi Mateusz Wiaderek. – Po wspomnianym przeze mnie incydencie policja puściła imigrantów wolno, a ja dostałem ostrzeżenie, że nie mogę ich nawet dotykać.
Francuskie służby nadal nie wypracowały skutecznych metod radzenia sobie z imigrantami. Kiedy zostaną oni przyłapani na próbie wejścia do naczepy czy innego typu zakłócaniu porządku, policja zwyczajnie przepędza ich z miejsca zdarzenia lub wywozi kilka kilometrów dalej, skąd po czasie powracają. Kierowcy są oczywiście oburzeni takim stanem rzeczy, jednak jednocześnie przyzwyczajeni – ze względu na to, że utrzymuje się on już od wielu lat.
Wjazd do Wielkiej Brytanii po Brexicie
Kierowców zapytaliśmy także o procedury graniczne w Wielkiej Brytanii po Brexicie. Okazuje się, że z ich punktu widzenia, nowe formalności nie są dużym problemem, a sama przeprawa nie zajmuje wiele więcej czasu niż przed wejściem w życie postanowień po opuszczeniu Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię.
– Po załadunku otrzymujemy komplet dokumentów i udajemy się z nimi do urzędu celnego. W urzędzie są dokonywane odprawy. Do każdego załadunku wydawany jest dokument z kodem kreskowym. Przed wjazdem do Anglii musimy wypełnić deklarację COVIDową – zazwyczaj robi to firma. W tej deklaracji podany jest nr dowodu lub paszportu. Pokazujemy więc najpierw dowód lub paszport kontroli francuskiej, później (razem z CMR) podajemy wspomniany kod kreskowy w okienku do zeskanowania, by otrzymać bilet. Następnie udajemy się do celników angielskich, im także pokazujemy dokument tożsamości. W niedługiej przyszłości nie będzie możliwości wjazdu na dowód, koniecznie będzie trzeba posiadać paszport. – opowiada Adam Kwiatek.
Kierowcy sądzą, że sama przeprawa do Anglii w większości przypadków nie trwa znacząco dłużej niż przed Brexitem. Pewne problemy obserwowali na początku funkcjonowania deklaracji COVIDowych. Kierowcy mieli problem w ich odnalezieniu wśród dokumentów czy też wyszukaniu w poczcie elektronicznej, co generowało kolejki. Obecnie przygotowują deklarację wcześniej, więc przejazd przebiega sprawnie.
Podstawowym problemem dla kierowców zmierzających do portu w Calais są więc nie nowe procedury związane z Brexitem, a nadal – niezmiennie od lat – sytuacja związana z obecnością w porcie i jego okolicach nielegalnych imigrantów.
Komentarze