2007 rok może okazać się bardzo ciężki dla polskich przewoźników. Na drogach i w firmach częściej pojawią się inspektorzy, podrożeje OC i benzyna, kierowcy będą mieć kłopot z samozatrudnieniem, a klientów może zabrać zagraniczna konkurencja.
Wszystko to może spowodować, że wielu przewoźników, zwłaszcza małych i średnich, po prostu zniknie z rynku. Warto więc zawczasu przygotować się na negatywne zdarzenia, które spotkają przewoźników w 2007 roku.
Więcej kontroli ITD
Zgodnie z unijną dyrektywą „kontrolną” nr 22/2006 z 15 marca 2006 r., Polska ma obowiązek organizować kontrole przewoźników drogowych w taki sposób, aby już od 1 maja 2006 r. obejmowały one 1% wszystkich dni przepracowanych przez kierowców, natomiast już od 1 stycznia 2008 r. odsetek ten ma wzrosnąć do 2%. W 2010 r. ma wynieść już 3%. Ilość kontroli musi więc znacząco wzrosnąć już w nadchodzącym roku.
Niewielu przewoźników wie, że Główny Inspektorat Transportu Drogowego w Warszawie prowadzi centralną ewidencję naruszeń, których dopuścili się przewoźnicy. Ewidencja ta zawiera informacje o przedsiębiorcach i kierowcach oraz popełnianych przez nich naruszeniach stwierdzonych w trakcie kontroli. W praktyce jeżeli kierowcy danego przedsiębiorcy zostaną przyłapani na naruszaniu prawa (np. zbyt długo prowadzą pojazd) dziesięć razy, jest więcej niż pewne, że przewoźnika czeka kompleksowa kontrola w jego przedsiębiorstwie.
Więcej kontroli będzie również spowodowane faktem, że właśnie skończyła się kolejna edycja naboru nowych inspektorów ITD. Do pracy przyjęto kilkudziesięciu nowych inspektorów.
Kłopoty z samozatrudnieniem
Istotnym utrudnieniem z pewnością okaże się też dla przewoźników ostatnia nowelizacja ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Bardzo wielu przewoźników korzysta z usług kierowców prowadzących samodzielną działalność gospodarczą na podstawie wpisu do ewidencji działalności gospodarczej, a więc na podstawie „samozatrudnienia”. Od 1 stycznia 2007 r. nowy art. 5b ustawy praktycznie wykluczy taką formę współpracy. Przewoźnicy zatrudniają przecież zazwyczaj kierowców na następujących zasadach:
– odpowiedzialność wobec osób trzecich za przewóz ponosi przewoźnik, a nie kierowca (np. za opóźnienie transportu, uszkodzenie towaru podczas przewozu);
– kierowca wykonuje swoje czynności pod kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez przewoźnika (to przewoźnik wydaje instrukcje dokąd kierowca ma jechać, dostarcza mu pojazd, wszelkie dokumenty itd.);
– kierowca nie ponosi ryzyka gospodarczego związanego z prowadzoną działalnością (ryzyko np. braku zapłaty przewoźnego ponosi przecież tylko przewoźnik a nie kierowca, który niezależnie od tego otrzymuje swoje wynagrodzenie od przewoźnika).
Jeżeli w konkretnym przypadku spełnione są wszystkie powyższe przesłanki, przychody uzyskiwane przez kierowcę nie będą mogły być uznane za przychody z działalności gospodarczej. Spowoduje to obciążenie przewoźnika obowiązkiem odprowadzania zaliczek na podatek dochodowy oraz składek na ubezpieczenia społeczne z tytułu wynagrodzenia wypłacanego kierowcom. Sami kierowcy zostaną natomiast pozbawieni prawa do wyboru liniowej 19% stawki podatku oraz możliwości dwuletniego ulgowego opłacania składek na ZUS. Niezbędne może więc okazać się zawarcie nowych, innych umów z kierowcami – tak aby nie spełniać przynajmniej jednej z powyższych przesłanek.
Droższe OC i paliwo
Z uwagi na zapowiedziany przez Ministerstwo Finansów wzrost akcyzy o 25 gr/l przewoźnicy powinni przygotować się w przyszłym roku na odpowiedni wzrost cen benzyny. Dodatkowo pod obrady rządu trafił już projekt ustawy, zgodnie z którym kierowcy mają płacić za leczenie ofiar wypadków komunikacyjnych. Przedstawiciele zakładów ubezpieczeń oraz Polskiej Izby Ubezpieczeń w Warszawie twierdzą, że planowane przekazywanie 12 % składek dla NFZ na koszty leczenia ofiar wypadków spowoduje wzrost kosztów ubezpieczenia OC nawet o 20-30 %. Nie wiadomo jeszcze kiedy nowe przepisy wejdą w życie, jednak chęć ratowania tragicznej sytuacji finansowej służby zdrowia może przeważyć nad interesem przewoźników.
Większa konkurencja
Warto pamiętać, że najprawdopodobniej już od 1 stycznia 2007 r. Unia Europejska poszerzy się o Bułgarię i Rumunię. Od tego dnia tamtejsi przewoźnicy będą mogli na takich samych zasadach jak firmy wspólnotowe wykonywać transport drogowy pomiędzy krajami unijnymi. Dla polskich przewoźników może pojawić się więc znacząca konkurencja, która niższymi cenami zacznie podbierać im klientów.
W zakresie przewozów kabotażowych wewnątrz innych krajów unijnych (w tym w Polsce) dla bułgarskich i rumuńskich przewoźników Unia wynegocjowała trzyletni okres przejściowy, który będzie mógł być przedłużony przez poszczególne kraje o kolejne dwa lata.
Od 1 maja 2007 r. otworzy się dla polskich przewoźników rynek przewozów kabotażowych wewnątrz większości pozostałych krajów członkowskich Unii Europejskiej. Jest to wielka szansa dla polskich przewoźników, jednak otwarcie to zadziała przecież w dwie strony – w Polsce pojawią się unijne firmy przewozowe, konkurujące z polskimi przewoźnikami.
Brak kierowców
Gdyby tego było mało, przewoźnicy powinni przygotować się na dalszy exodus polskich kierowców do pracy na Zachodzie. Być może jakimś złagodzeniem problemu braku siły roboczej w transporcie będzie wykorzystanie przystąpienia Bułgarii i Rumunii do Unii Europejskiej i zatrudnienie pochodzących stamtąd kierowców. Niedawna nowelizacja ustawy o transporcie drogowym może to jednak skutecznie utrudnić, ponieważ nowe przepisy przewidują surowe wymagania szkoleniowe dla kierowców.
Robert Walczak – aplikant radcowski w Kancelarii Prawnej Myszkowski & Walczak w Poznaniu
robert.walczak@m-w.pl
Komentarze