Pół godziny temu na Wyspach Brytyjskich rozpoczął się nowy dzień. Na przeciwko pubu Coach & Horses na rogu King Drive i Speke Road zatrzymuje się mikrobus. Wysiada z niego mężczyzna w średnim wieku i kieruje się do typowego angielskiego szeregowca położonego. Dla niego i pozostałych pasażerów Transita zakończył się właśnie kolejny dzień pracy.
Pochodzący z Krakowa Bogdan Malski skończył właśnie swoją zmianę i wraca do domu, który wynajmuje wraz z dwoma kolegami. Wszyscy oni są kierowcami autobusów miejskich i pracują w położonej nieopodal firmie Arriva.
– Woolton to dobra dzielnica, mieszka tu głównie klasa średnia i osoby starsze, mówi Bogdan. Poprzednio wynajmowaliśmy mieszkanie tuż koło lotniska. Było tam co prawda taniej, ale miejsce to cieszy się nie najlepszą sławą. Często słyszeliśmy tam teksty typu "f**king Polish". Tu sąsiedzi pozdrawiają nas już z daleka.
Bogdan z kolegami trafili do Liverpoolu pięć lat temu. Anglicy poszukiwali kierowców na południu Polski. Wymagali doświadczenia w prowadzeniu autobusów i chociaż podstaw znajomości języka angielskiego. Resztę nauczyli się na trzymiesięcznym intensywnym kursie przygotowanym przez anglików.
– Mimo, że już wcześniej dobrze znałem angielski, to początki pracy były trudne, mówi Bogdan. W tej części Anglii zwanej od rzeki Mersey regionem Merseyside, ludzie mówią z akcentem mocno odbiegającym od szkolnej angielszczyzny.
Trochę czasu zajęło także przyzwyczajenie się do ruchu lewostronnego. Kandydaci na kierowców spędzili wiele godzin na jeździe z instruktorem. Przyzwyczajenie do jazdy po prawej stronie powodowało, że czasem trudno było utrzymać się na środku pasa drogowego. Aby ułatwić sobie jazdę Bogdan nakleił na lewej stronie szyby przedniej kropkę, tam gdzie powinna znajdować się linia pasa. Praktyka czyni mistrzem i początkowe problemy szybko odeszły w przeszłość.
– Najgorzej jeździ się w godzinach szczytu, mówi Bogdan. Kierowcy nie zawsze stosują kierunkowskazów, a jazda prywatnymi autami po wydzielonych dla autobusów pasach to normalka. Najwięcej problemów sprawiają jednak źle zaparkowane samochody, które potrafią czasem całkowicie zablokować wąskie ulice Policja jest dość pobłażliwa i praktycznie każde wykroczenie musi być udokumentowane na filmie. Dla tego też największym postrachem kierowców są videorejestratory sprzężone z radarami i sygnalizacją świetlną.
– Musimy uważać na fotoradary, ponieważ czasem trzeba nadganiać stracony w korkach czas. Na trasie mamy klika miejsc w których musimy być o czasie, wyjaśnia Bogdan. Jeśli ze względu na korki się nie wyrobimy, to po wysadzeniu ludzi na pętli schodzimy z trasy i nadganiamy czas jadąc na skróty bez pasażerów. Staram się jednak, aby tego nie robić. Z komunikacji korzysta wiele osób starszych i oni będą czekać na kolejny autobus nawet kilkadziesiąt minut.
Według Bogdana i jego kolegów właśnie osoby w starszym wieku to najsympatyczniejsi pasażerowie. Zawsze są uśmiechnięci i często pozdrawiają swoich ulubionych kierowców. Czasem tylko potrafią zaskoczyć kierowcę. Autobusy w Anglii zatrzymują się na przystankach wyłącznie na żądanie pasażera, który wciśnie przycisk wewnątrz pojazdu lub czekając na przystanku zamacha ręką. Starsi ludzie czasem dostrzegają numer autobusu w ostatniej chwili i wtedy trzeba ostro hamować. Generalnie Polacy są lubiani przez pasażerów, czego świadkami byliśmy podczas jazdy autobusem prowadzonym przez Bogdana.
– Anglicy czasem nam zazdroszczą. Był przypadek, gdy jeden z gorzej radzących sobie za kierownicą Anglików na złośliwe uwagi pasażerów odpowiedział celowo kalecząc swój język: "Przepraszam! Jestem polskim kierowcą". Gdy prawda wyszła na jaw, to najadł się wstydu.
Najgorzej zachowują się dorastający pasażerowie. Młodzież sprawia największe kłopoty szczególnie sobotnie wieczory, kiedy to całe grupy podróżują do i z centrum miasta, gdzie działa większość dyskotek i klubów. Także kursy z kibicami słynnego FC Liverpool nie należą do spokojnych.
Pełen reportaż w TRAILER Magazine 3/2009
Komentarze