Pod koniec czerwca, Ukraina podpisała z Unią Europejską umowę o liberalizacji transportu drogowego. W praktyce oznacza ona, że ukraińskie ciężarówki będą bez zezwoleń wjeżdżać do krajów Unii. Decyzja unijnych władz spotyka się ze skrajnymi opiniami w środowisku transportowym.
Zezwolenia transportowe Ukrainy a sprawa polska
Liberalizacja przepisów umożliwia wykonywanie przez ukraińskich przewoźników dwustronnych i tranzytowych przewozów bez zezwoleń. Zdaniem części rynkowych ekspertów, nowe prawo nie bierze pod uwagę losów kilku tysięcy polskich rodzinnych firm transportowych. Prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD), Jan Buczek, mówi nawet wprost o zmuszeniu polskich firm do ustawiania się w kolejce po jałmużnę z Polskiego Funduszu Rozwoju. Jego zdaniem, jednostronne zdjęcie jakichkolwiek ograniczeń dotyczących liczby ukraińskich przewoźników spowoduje tylko dalszą polaryzację na rynku transportowym.
– Komisja Europejska postępuje słusznie otaczając opieką miażdżoną przez Rosjan Ukrainę. Jednak podejmując tak daleko idące zmiany należało podejść kompleksowo do rozwiązania problemu wsparcia ekonomicznego ukraińskiej gospodarki, należało wskazać kolejne kamienie milowe w celu osiągnięcia pełnej liberalizacji handlowej i jednocześnie obsługi transportowej tego procesu. – mówi Jan Buczek.
Polscy przewoźnicy jeszcze przed sytuacją wojenną musieli mierzyć się z trudną konkurencją na rynku ukraińsko-europejskim. Z racji nowelizacji unijnego i krajowego prawa mieli o wiele wyższe koszty działalności niż konkurencja po drugiej stronie granicy Unii. Sytuacji nie poprawiała także organizacja na granicy. Nagminne wielodniowe oczekiwanie na jej przekroczenie powodowało, że polscy przewoźnicy zmuszeni byli wycofywać się z tego rynku, udostępniając pola przewoźnikom ukraińskim.
– Apeluję o rozsądek. Pomoc Ukrainie – jak najbardziej, ale musi się ona odbywać na zdrowych zasadach. Od dawna jesteśmy za zwiększaniem liczby zezwoleń dla ukraińskich przewoźników, lecz proces ten musi być powiązany z jednoczesnym zwiększaniem przepustowości granicy. Próba udrożnienia przejścia w Korczowej poprzez zwiększenie liczby pasów do odprawy to krok w dobrą stronę. Pytanie, czy pójdzie za tym chociażby zwiększenie obsady służb granicznych, co doprowadzi do rzeczywistego przyspieszenia przejazdu przez granicę. Jeśli tak się stanie, to pierwsi będziemy bić brawo. Jednak, jak wynika z doświadczeń polskich przewoźników, opieszałość granicznych służb nie pozwoli na zdecydowane zwiększenie liczby przewozów. Dlatego dopóki nie odczujemy realnego przyspieszenia przejazdu przez przejścia graniczne, dopóty wszelkie gesty wobec naszych ukraińskich kolegów powinny mieć charakter doraźny. – mówi Jan Buczek z ZMPD i dodaje: – Nie do zaakceptowania jest zrezygnowanie z dotychczasowej umowy i określanego corocznie na podstawie oceny rynku kontyngentu do chwili przyłączenia Ukrainy do UE albo osiągnięcia bliskiego cywilizacyjnemu poziomowi czasu potrzebnego na przekroczenie granicy.
Polscy przewoźnicy przeszli wieloetapowy program dostosowawczy i zaakceptowali podnoszenie kosztów w celu utrzymania warunków konkurencyjności na unijnym rynku transportowym – ostatnio wdrożono w UE kolejną barierę w postaci Pakietu Mobilności. Reprezentacja polskich przewoźników uważa, że otworzenie wspólnego rynku dla ukraińskich przewoźników nie idzie w parze z zapewnieniem uczciwej konkurencyjności na rynku.
– Jestem dumny z faktu, że pomagając obywatelom Ukrainy polscy międzynarodowi przewoźnicy drogowi zdali egzamin z humanitaryzmu. Dziś chcemy tylko tego, by biznesowe relacje były utrzymane na uczciwych i zdrowych zasadach, identycznych dla obu stron. Drastyczny brak równowagi spowoduje tylko i wyłącznie dalsze negatywne reperkusje dla naszej branży. – podsumowuje prezes ZMPD.
Komentarze