Euro 7 teoretycznie ma zacząć obowiązywać już od połowy 2025 r. Jedak im mniej czasu pozostaje do tej daty, tym więcej sprzeciwów budzi wprowadzenie nowej normy emisji zanieczyszczeń. Osiem europejskich krajów wystosowało oficjalny list, w którym przedstawiają swoje stanowisko dotyczące Euro 7. Natomiast zastanawiający jest brak działań w tej sprawie innego państwa.
Spis treści:
- Osiem krajów chce zablokować Euro 7. Co z Polską?
- Kto jeszcze i dlaczego nie chce Euro 7?
- Szczegóły normy Euro 7
- Co dalej ze sprzeciwem ws. Euro 7?
Wbrew szacunkom Komisji Europejskiej, Euro 7 drastycznie zwiększy ceny nowych ciężarówek. To istotny, chociaż nie jedyny argument przeciwników wprowadzenia nowej normy zanieczyszczeń. Sprawdzamy, czy zablokowanie normy Euro 7 jest możliwe i komu oraz dlaczego na tym zależy.
Osiem krajów chce zablokować Euro 7. Co z Polską?
Pod koniec maja do członków Unii Europejskiej dotarł list otwarty, sygnowany przez osiem krajów, które wzywają do wstrzymania wprowadzenia normy Euro 7. List podpisali przedstawiciele:
- Polski,
- Francji,
- Włoch,
- Czech,
- Bułgarii,
- Węgier,
- Rumunii,
- Słowacji.
W liście czytamy, że jego sygnatariusze sprzeciwiają się:
“wszelkim nowym przepisom dotyczącym emisji spalin (w tym nowym wymogom testowania lub nowym normom emisji) dla samochodów osobowych i dostawczych”.
Autorzy listu zwracają uwagę na to, że nowe przepisy są zbyt rygorystyczne, a dostosowanie do nich konstrukcji pojazdów tak krótkim czasie jest niemożliwe.
Kto jeszcze i dlaczego nie chce Euro 7?
Im bliżej terminu wprowadzenia regulacji, tym więcej pojawia się krytyki nowych przepisów. Producenci pojazdów uważają Euro 7 za przedwczesne, kosztowne i w gruncie rzeczy niepotrzebne, skoro od 2030 roku zaczną obowiązywać jeszcze bardziej rygorystyczne normy emisji spalin. Marin Jahn, odpowiedzialny w Skodzie za sprzedaż i marketing, stwierdził, że wejście w życie normy Euro 7 zmusi koncern do zamknięcia jednej fabryki, w wyniku czego pracę straci ok. 3 tys. pracowników. Gerrit Marx, prezes Iveco, określił wprowadzenie nowej normy jako “głupie”, a Carlos Tavares, dyrektor Stellantis, stwierdził, że jest ona bezużyteczna, ponieważ koncerny już inwestują miliardy w technologię elektrycznych, czyli bezemisyjnych, pojazdów. Alexander Vlaskamp, prezes MAN-a szacuje, że wprowadzenie Euro 7 wygeneruje w jego firmie koszty rzędy miliarda euro.
Właśnie ze względu na olbrzymie koszty dostosowania pojazdów do nowych wymagań emisji zanieczyszczeń, wprowadzenie Euro 7 jest krytykowane najczęściej. Komisja Europejska oszacowała, że norma ta zwiększy cenę nowego pojazdu ciężarowego średnio o ok. 2600 euro. Tymczasem według wyliczeń producentów pojazdów oraz niezależnej organizacji koszty będą kilkukrotnie wyższe. Stowarzyszenie Europejskich Producentów Pojazdów (ACEA) zleciło przeprowadzenie kalkulacji firmie konsultingowej, która specjalizuje się w tego typu zadaniach. Według raportu Frontier Economics wdrożenie Euro 7 zwiększy koszty produkcji ciężarówki średnio aż o prawie 12 tys. euro. Do tego doliczyć należy marżę sprzedaży, co finalnie spowoduje, że pojazd ciężarowy, spełniający normę Euro 7, będzie droższy od swojego poprzednika nawet o kilkanaście tysięcy euro.
Szczegóły normy Euro 7
Sprawdźmy, dlaczego wprowadzenie nowej normy emisji zanieczyszczeń generować ma tak olbrzymie koszty. Po pierwsze Euro 7 nie dotyczy już tylko emisji spalin, ponieważ regulacji podlegać będzie także ścieralność opon oraz podzespołów układów hamulcowych, w celu ograniczenia emisji cząstek stałych.
Oprócz tego Euro 7:
- wymusza montaż systemów elektronicznych w układach napędowych do stałego monitoringu poziomów emisji spalin, w celu potwierdzenia, że pojazd cały czas spełnia wymagania normy,
- wydłuża przebiegi, w trakcie których układy napędowe muszą spełniać wymagania normy. W zależności od pojazdu nawet do 875 tys. kilometrów,
- zmniejsza dopuszczalną emisję tlenków azotu z 80 mg/km do 60 mg/km,
- dla pojazdów ciężarowych wprowadza normy emisji spalin podczas startu silnika,
- wprowadza normy emisji formaldehydu oraz tlenku diazotu.
Co dalej ze sprzeciwem ws. Euro 7?
Wystosowanie listu, w którym osiem krajów sprzeciwia się Euro 7, nie niesie ze sobą żadnych skutków formalnych. Niemniej jednak zdecydowana deklaracja tych państw, że zablokują wprowadzenie wszelkich nowych norm emisji spalin jest wyraźnym sygnałem dla Rady Europejskiej. Sprzeciw tych krajów podczas głosowania nad wejściem w życie Euro 7 faktycznie zablokuje prace nad ich wdrożeniem.
Zastanawiający pozostaje jednak fakt, że pod wspomnianym listem nie podpisały się Niemcy, ponieważ ich minister transportu, Volker Wissing, publicznie skrytykował Euro 7. Tym bardziej, że to przecież właśnie dzięki staraniom Niemiec po 2035 roku silniki spalinowe nie znikną z nowych aut, bo będą one mogły być zasilane paliwami syntetycznymi.
Komentarze