System elektronicznego poboru opłat za przejazdy drogami jeszcze przed jego wprowadzeniem budził ogromne wątpliwości wśród tych, którzy zostali zobowiązani do dokonywania płatności za jego pośrednictwem. Po drugiej stronie panował bezkrytyczny entuzjazm. Sprawdziliśmy, jak działa system po prawie dwóch miesiącach od jego wprowadzenia.
O systemie viaToll pisaliśmy na łamach TRAILER Magazine już kilka razy. Zajmowaliśmy się samymi rozwiązaniami technicznymi, praktycznymi radami jak z niego korzystać i wróżyliśmy kłopoty jakie sprawi on użytkownikom dróg.
Już same założenia przyjęte przy doborze dróg za które wszyscy poruszający się pojazdami o DMC powyżej 3,5 tony będą musiały płacić budziły nasze zdumienie.
Podczas gdy na całym świecie wprowadza się opłaty za wjazd do centrów miast, u nas postępuje się odwrotnie i każe się płacić za przejazd obwodnicami, które w założeniu mają przejmować ruch tranzytowy.
Inną budzącą zdumienie sprawą było nie objęcie systemem viaToll autostrad A1, A2 i A4, przez co nie udało się stworzyć spójnego systemu opłat drogowych obejmującego cały kraj. Do tej pory przejazd autostradami odbywał się na podstawie winiet, teraz kierowcy ciężarówek i autobusów muszą płacić na bramkach gotówką lub kartą, tak jak kierowcy "osobówek". O ile Polaków nic już nie dziwi, to cudzoziemcy nie kryją zdumienia.
Towarzyszyliśmy szwedzkiemu kierowcy, który jechał z Gdyni do Opola przy wykupie "pudełeczka" viaToll w siedzibie PSPD. O ile cała procedura odbyła się całkiem sprawnie, to Szwed nie mógł zrozumieć, dlaczego będzie musiał osobno zapłacić za autostradę A1, skoro właśnie sprawił sobie takie nowoczesne urządzenie.
Teoretycznie więc kierowcy muszą płacić za prywatne autostrady na bramkach. W większości tego jednak nie robią. Dlaczego? Bo nimi nie jeżdżą. Kierowcy wybierają po prostu tańsze lub bezpłatne drogi równoległe do autostrad. Na Wybrzeżu ciężarówki masowo wróciły na starą "jedynkę" czyli świeżo wyremontowaną krajową trasę 91. Wraz z nimi na tę drogę powróciły korki…
Więcej przeczytacie w TRAILER Magazine 9/2011
Komentarze