O fotoradarach znów jest w Polsce głośno. I to nie tylko za sprawą utraty uprawnień przez Straże Miejskie i Gminne, ale również pojawiania się nowych rozwiązań mających stanowić bat na kierowców.
Krajobraz polskich dróg zmienia się. Z miesiąca na miesiąc przybywa nowych odcinków tras ekspresowych, autostrad, obwodnic i innych elementów infrastruktury. A przy okazji pojawia się więcej urządzeń kontrolujących. Inspekcja Transportu Drogowego (ITD) pochwaliła się, że do końca zeszłego roku zrealizowała założony plan i zamontowała 52 fotoradary stacjonarne, 20 rejestratorów przejazdu na czerwonym świetle oraz 29 urządzeń do odcinkowego pomiaru prędkości. A to oznacza, że w całym kraju ITD ma ponad 400 urządzeń zintegrowanych
w ramach krajowej sieci CANARD. Innymi słowy – sprzętu przeznaczonego do kontrolowania prędkości pojazdów. I w tym względzie ma praktycznie monopol, jeśli brać pod uwagę fotoradary stacjonarne. Wszystko dzięki zmianie regulacji prawnych, które dotknęły jedne z najbardziej znienawidzonych przez kierowców formacji.
Od 1 stycznia 2016 r. Straże Miejskie i Gminne w Polsce utraciły prawo do kontroli prędkości przy użyciu fotoradarów. Zgodnie z nowymi regulacjami (na mocy ustawy z dnia 24 lipca 2015 r.) zmieniającymi ustawę Prawo o ruchu drogowym oraz ustawę o strażach gminnych, jedyną służbą, która może korzystać z fotoradarów, jest Inspekcja Transportu Drogowego. Według założonego planu stworzyła ona scentralizowany i zautomatyzowany system nadzoru nad ruchem drogowym. Prawdziwą maszynkę do zarabiania pieniędzy i zmuszenia kierowców do wolniejszej jazdy.
Tylko w zeszłym roku w systemie CANARD wygenerowano ponad 660 tys. wezwań do właścicieli samochodów. I jednocześnie odnotowano poprawę niechlubnych statystyk policyjnych: liczba wypadków w pierwszym kwartale 2016 r. spadła o blisko 9 proc., a liczba ofiar śmiertelnych zmniejszyła się aż o 14 proc. Według Policji wśród najczęstszych przyczyn zdarzeń drogowych wciąż wskazywana jest nadmierna prędkość. Ale czy naprawdę jeździmy za szybko?
ITD chwali się, że pomimo montażu nowych urządzeń w zeszłym roku, jest coraz mniej rejestrowanych wykroczeń. Jeszcze w 2012 roku, gdy rozpoczęto budowę sieci fotoradarów, jedno urządzenie wykonywało średnio ponad 60 zdjęć na dobę. Obecnie wykonuje ich znacznie mniej – zaledwie 10. Rodzi się zasadne pytanie: czy ten trend się utrzyma, skoro z dróg zniknęły fotoradary Straży Miejskiej i Gminnej? Czy jeszcze pojawią się tacy rekordziści jak kierowca, którego wykroczenie fotoradar systemu CANARD zarejestrował 6 lutego 2015 r. w miejscowości Paniówki – 213 km/h na odcinku z ograniczeniem do 60 km/h?
Łukasz Majchrzak z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego (GITD) twierdzi, że „GITD trudno odnieść się do stanu bezpieczeństwa w tych miejscach, w których funkcjonowały urządzenia Straży Miejskiej i Gminnej. Były to bowiem urządzenia samorządowe i Inspekcja nie prowadziła na bieżąco analiz w tych lokalizacjach. Pamiętajmy, że urządzenia rejestrujące w ramach systemu CANARD znajdują się na drogach krajowych. Do rozważenia pozostaje kwestia rozszerzenia zasięgu systemu o drogi wojewódzkie i niższych kategorii. Jednakże pojawienie się sprzętu na drogach nie nastąpi zbyt szybko. Nawet jeśli dziś zapadłaby odpowiednia decyzja, to pierwsze nowe urządzenia mogłyby zostać zainstalowane dopiero za ok. 1,5 roku”.
Nietrudno o wrażenie, że od początku roku, gdy Straż Miejska i Gminna utraciła prawo do kontroli prędkości, Policja nasiliła swoje działania. Komenda Główna chwali się, że dzięki codziennej pracy funkcjonariuszy oraz coraz większej liczbie urządzeń do kontroli szybkości jazdy i trzeźwości, udało się zwiększyć bezpieczeństwo, a także kulturę jazdy. Akcja rodzi reakcję?
„Obserwujemy więcej kontroli prędkości ze strony Policji. Każdego miesiąca dodajemy 30 nowych „miejsc częstych kontroli” – są to lokalizacje, w których statystycznie najczęściej dokonywano kontroli prędkości w poprzedzających 3 miesiącach” – mówi Przemysław Obłoża z Coyote System Polska, europejskiego dostawcy systemu ostrzegania dla kierowców.
Czy wzmożoną aktywność Policji można łączyć ze zniknięciem urządzeń rejestrujących należących do samorządów? Możliwe, tym bardziej, że pojawiło się sporo wątpliwości związanych z dalszym losem sprzętu fotografującego, w tym plotek, że mają one trafić w ręce ITD. Wątpliwości szybko rozwiązał Główny Inspektor Transportu Drogowego. Na początku kwietnia poinformował, że GITD nie planuje przejęcia urządzeń należących do innych jednostek. Niemniej zostawił furtkę, jak w przypadku rozmów prowadzonych z władzami Warszawy. Jeśli samorząd stolicy na własny koszt dostosuje posiadane urządzenia do wymogów systemu CANARD, to wówczas mogą zostać ponownie wykorzystane. Przy obecnych kłopotach budżetowych miasta trudno liczyć na to, że tak się stanie. Podobnie w przypadku innych samorządów, które szczególnie skoncentrowały się na monetyzacji, a nie poprawie bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Wygląda na to, że nieaktywne maszty z fotoradarami osłoniętymi folią będą jeszcze długo straszyć kierowców. I to również tych, którzy korzystają np. z nawigacji z funkcją ostrzeżeń o kontrolach prędkości. Zawarte w nich bazy danych są zwykle rzadko odświeżane, co oznacza, że urządzenia jeszcze przez wiele tygodni będą wszczynać alarmy nie tam, gdzie trzeba. Stąd nie dziwi, że w gronie najbardziej pożądanych rozwiązań znajdują się te, w których aktualizacja odbywa się na bieżąco.
„Zmiany, które weszły w życie, spowodowały od Nowego Roku likwidację 288 aktywnych fotoradarów stacjonarnych zarządzanych przez Straż Miejską i Straż Gminną. GITD też nie próżnował i w wyniku jego działań musieliśmy dokonać w naszej bazie 57 zmian położenia fotoradarów stacjonarnych. Oznacza to, że co dziesiąty fotoradar został przeniesiony w przeciągu ostatnich niespełna 4 miesięcy” – stwierdza Przemysław Obłoża z Coyote System Polska.
Zmiany w krajobrazie dróg stają się zatem dobrym testem dla dostawców danych mapowych. Ich kluczowym zadaniem wydaje się jak najszybsze dokonywanie aktualizacji. Wygra ten, kto pierwszy zapewni najświeższe, zweryfikowane informacje.
Autorem materiału jest ekspert Tomasz Okurowski
Komentarze