Przewoźnicy są zbulwersowani sposobem wprowadzenia zmian w zakresie szkolenia kierowców.Wejście w życie rozporządzenia w sprawie szkolenia kierowców wykonujących przewóz drogowy w dniu 10 września 2008 r. spowoduje poważne problemy z pozyskiwaniem wykwalifikowanej kadry kierowców oraz odbije się niekorzystnie na tych osobach, które do dnia 10 września 2008 r. nie zdołały uzyskać uprawnień prawa jazdy kategorii D.
Jak wiadomo polskie prawo zostało nieudolnie przystosowane do wdrożenia unijnej dyrektywy WE/2003/59. – Otóż od 10 września 2008 r. mamy do czynienia z sytuacją, w której nie ma ośrodków doskonalenia techniki jazdy, spełniających kryteria wskazane w rozporządzeniu z dnia 5 maja 2008 r. (w rozporządzeniu określono wymagania bez uwzględnienia dotychczasowej krajowej infrastruktury w tym zakresie, a proces inwestycyjny wynosi dla tych ośrodków około 9 miesięcy), nie ma instruktorów techniki jazdy (ze względu na skandalicznie opóźnione rozporządzenie w większości województw nie powołano jeszcze komisji egzaminacyjnych dla instruktorów), a ponadto nie opracowano pytań egzaminacyjnych – pisze w liście do ministra Grabarczyka Andrzej Majewski, prezes łódzkiego Stowarzyszenia Międzynarodowych Przewoźników i Spedytorów. – Nie ma jednostki akredytowanej w polskim systemie akredytacji w zakresie wydawania certyfikatów dla wysokiej klasy symulatorów używanych w procesie szkolenia i tym samym brak na polskim rynku certyfikowanych urządzeń (ministerstwo nie podjęło rozmów z akredytowanymi w PCA podległymi jednostkami, w celu uzyskania przez te jednostki akredytacji na symulatory), nie ma ośrodków szkolenia prowadzących kwalifikację wstępną, nie ma pomocy dydaktycznych, infrastruktury technicznej (pojazdy, lokale, płyty poślizgowe, ODTJ, symulatory itp.). Brakuje wykładowców (wydanie rozporządzenia, określającego wymagania w ww. zakresie zaledwie 2 miesiące temu, uniemożliwiło w praktyce przygotowanie się zainteresowanych przedsiębiorców do rozpoczęcia działalności dydaktycznej). Nie ma komisji egzaminacyjnych dla kierowców oraz nie ma pytań testowych, nie ma podstaw prawnych do uruchomienia szkolnictwa zawodowego przewidzianego w ww. ustawie, jako podstawowa forma uzyskiwania kwalifikacji wstępnej przez kierowców – wylicza nonsensy Andrzej Majewski
Przewoźnicy jasno wytykają nieudolność resortu kierowanego przez ministra Cezarego Grabarczyka. Ba, mówi się nawet o celowym sabotażu. – Panie ministrze, czy w normalnym europejskim kraju rozporządzenia wydaje się przez 2 lata – pyta się retorycznie Andrzej Majewski.
Niemniej samo kuriozalne opóźnienie i skandaliczne przygotowanie implementacji prawa europejskiego wydaje się spełniać przesłanki, o których mowa w art. 231 Kodeksu Karnego. Z całą pewnością mamy tutaj do czynienia z niedopełnieniem obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych i wynikającymi z tego niedopełnienia obowiązków bardzo dużymi stratami dla szeroko pojętego sektora transportu drogowego, i tym samym dla gospodarki narodowej.
Wiadomo, że budowa autodromu do jazd szkoleniowych to koszt ok. 3 milionów euro i cykl inwestycyjny trwający co najmniej rok. Wydawałoby się, że symulatory mogłyby być alternatywą. Jednakże w dniu 3 września br. podczas spotkania w Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych z prezesami stowarzyszeń regionalnych, Andrzej Bogdanowicz, dyrektor Departamentu Transportu Drogowego zakomunikował, iż przepis art. 39g ust. 11 w brzmieniu nadanym ww. ustawą z dnia 17 listopada 2006 r. „wyklucza możliwość stosowania symulatora, jako instrumentu szkolenia” i dopiero ewentualna zmiana tego przepisu w przygotowywanym przez ministerstwo projekcie ustawy o kierujących pojazdami pozwoli, aby „symulator stał się autentycznym instrumentem szkolenia”. Takie stanowisko wysokiego urzędnika państwowego oznacza, iż terenowa administracja rządowa – urzędy wojewódzkie sprawujące nadzór nad procesem szkolenia – nie będą uznawać zakupionych przez ośrodki szkolenia symulatorów jako alternatywnej metody prowadzenia zajęć w zakresie jazdy w warunkach specjalnych. Tym samym zmusza się inwestorów do budowania infrastruktury technicznej właściwej dla ośrodków doskonalenia techniki jazdy, której koszt wynosi obecnie około 3 mln euro. – Ponieważ to stanowisko bardzo nas zdziwiło i zaniepokoiło, zleciliśmy analizę ww. przepisu niezależnej kancelarii adwokackiej – dodaje Andrzej Majewski (ekspertyzę zamieszczamy w bieżącym numerze).
Jak zatem interpretować fakt, że dziwnym trafem dwie firmy szkoleniowe z Poznania, obie podobno powiązane ze znanym biznesmen, mają tory szkoleniowe spełniające normy ministerialne? Czyżby nowy monopol…
Zmiany są wielkie dla starających się o takie uprawnienia. Najbardziej obrazowe porównanie jest takie, że przezd 10 września liczba godzin zajęć teoretycznych na takim kursie podstawowym wynosiła 30, natomiast praktycznych 4,5 godziny. Teraz jest to aż 260 godzin zajęć teoretycznych, a 30 praktycznych. Oznacza to także szok dla kieszeni starających się o uprawnienia do przewozu osób. Cena kursu dla przyszłego kierowcy autobusu czy ciężarówki wynosiła 800 zł. Wstępna kalkulacja kursu według nowych standardów zwiększa tę opłatę do prawie 9 tys. zł
Informuje Maciej Kulka z Lublina, przewodniczący podkomisji do spraw dyrektyw europejskich i ustaw w Polskiej Izbie Gospodarczej Ośrodków Szkolenia Kierowców
Artykuł ukazał się w miesięczniku TruckAuto.pl nr 17/18 2008
Komentarze