Transportowa trauma. Kto by chciał, a kto nie, otworzyć ponownie firmę?

2 września 2021, 11:04

Wśród firm transportowych aż 6 na 10 szefów czy właścicieli zarzeka się, że kolejny raz nie uruchomiłoby przedsiębiorstwa specjalizującego się w usługach przewozowych. Przyczyny niechęci do nowego startu w tej samej branży są różne. Przedstawiciele handlu i przemysłu wspominają przede wszystkim o wymagających warunkach wysokiej konkurencyjności. Usługodawcy narzekają na kapitałochłonność i podobnie jak przedsiębiorcy transportowi rozważają prowadzenie działalności poza granicami kraju – wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor.

Chęć powtórnego otwarcia firmy w dotychczasowej branży doskonale świadczy o ocenie opłacalności danej działalności i jej perspektywach na przyszłość. I właśnie pytanie Czy gdybyś ponownie zakładał biznes to wybrałbyś tę samą branżę? usłyszeli po raz kolejny przedstawiciele mikro, małych i średnich firm, których większość biznesu opiera się na sprzedaży i działaniu na rzecz innych przedsiębiorstw. Pandemia, która zdarzyła się po drodze, okazała się dla działalności gospodarczych dodatkowym trudnym sprawdzianem, mimo tego dziś rzadziej padają stwierdzenia, że nie uruchomiłbym nowej firmy w tej samej branży. Choć ocena oczywiście różni się w zależności od tego, w jakim obszarze działa firma, różne są też powody.

Patrząc na wszystkie firmy łącznie, dziś na tę samą drogę biznesową nie chciałby wejść co czwarty przedsiębiorca, przed dwoma laty odpowiadał tak co trzeci. Tym razem jednak więcej osób ma wątpliwości co w ogóle należałoby zrobić. Najczęstsze wskazywane przyczyny niechęci do powrotu na znane sobie obszary działania, to brak wykwalifikowanych pracowników, kapitałochłonność branży, przeregulowanie przepisami i silna konkurencja.

Tylko nie firma transportowa

Choć upłynęło sporo czasu, a rynek dotknął koronakryzys, to jedna rzecz się nie zmieniła, tak jak w poprzedniej edycji badania, w 6 na 10 przypadków prezes czy właściciel lub współwłaściciel nie porwaliby się, na otwarcie nowej firmy zajmującej się przewozem osób lub towarów. Mimo posiadanego doświadczenia, a może właśnie z tego względu, trzymaliby się od transportu z daleka.

– O tym, że są pewne podstawy, by myśleć negatywnie w przypadku sektora transportowego świadczy fakt, że widzimy w nim jeden z wyższych udziałów firm z problemami w spłacie zobowiązań wobec dostawców i instytucji finansowych. Płatności opóźnia niemal co dziesiąty podmiot.To wyraźnie częściej niż w innych branżach i w odniesieniu do ogólnego zestawienia, gdzie jest to ok. 6 proc. – mówi Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.

– Nie ma wątpliwości, że częściowo to rezultat problemów ze ściąganiem należności, zresztą wskazują na to sami ankietowani wymieniając tę barierę na długiej liście przeszkód, jakie musi pokonać przedsiębiorstwo transportowe. Inne to konieczność ciągłych nakładów i inwestycji, przytłaczające przepisy, brak wykwalifikowanych pracowników, a także cios zadany przez pandemię – wymienia Sławomir Grzelczak i dodaje, że część firm jest przekonanych, że poza Polską byłoby im łatwiej.

Na koniec czerwca zaległości transportu przekroczyły 2,25 mld zł, po tym jak od marca zeszłego roku wzrosły o niecałe 0,2 mld zł. To akurat niższa dynamika niż średnia przyrostu dla wszystkich działalności.

W handlu 2:1 dla zadowolonych

Po transporcie drugą branżą, w której przedsiębiorcy najczęściej nie chcą ponownie prowadzić działalności identycznej jak obecnie, jest handel. Drugi raz nie chciałby uruchomić firmy handlowej co trzeci właściciel czy też szef. Co może wydać się zaskakujące, jest to taki sam wynik jak przed dwoma laty, mimo pandemii, która w międzyczasie poturbowała niektóre sklepy i hurtownie. Zniechęceni do działalności gospodarczej w handlu przedstawiciele firm wskazują jednak, że doświadczenia wyniesione z pandemii są jedną z przyczyn ich pesymistycznego podejścia. Handlowi dają się też we znaki m.in. silna konkurencja, która pociąga za sobą niskie marże, a także kapitałochłonność.

– Czasy pandemii mocno zróżnicowały warunki działania poszczególnych kategorii handlu. Ogromne znaczenie ma czym się handluje, gdzie, kogo się zaopatruje i w jaki sposób. Gdy jedne firmy się kurczą, innym przybywa klientów. Stąd też wynik badania, w którym jedna trzecia właścicieli biznesów handlowych nie otworzyłaby podobnego przedsiębiorstwa jeszcze raz, a z drugiej strony 6 na 10, którzy by to z chęcią zrobili – mówi Sławomir Grzelczak.

Czy przetwórstwo przemysłowe to faktycznie dobry pomysł?

W przemyśle z kolei, choć tylko 14 proc. ankietowanych, wobec 34 proc. przed dwoma laty, wprost deklaruje, że nie uruchomiłaby powtórnie podobnej firmy, panuje jednak najwięcej wątpliwości i niepewności. Prawie połowa badanych (48 proc.) nie wie, czy drugi raz zdecydowałoby się na taki krok. Z 59 proc. przekonanych do tego co robią przedstawicieli przetwórstwa przemysłowego pozostało dziś 38 proc.

– Również w tym przypadku widać, że kłopoty z płynnością finansową nie dają o sobie zapomnieć. Zaległości przemysłu miały w okresie pandemii dwucyfrową dynamikę wzrostu, podwyższyły się o niemal 0,9 mld zł, do ponad 6,6 mld zł – zwraca uwagę Sławomir Grzelczak.

W usługach B2B całkiem nieźle

Zważywszy na lockdowny i problemy, jakie sprawia pandemia, zaskakuje fakt, że niemal równie dobrze jak w budownictwie wypada też atrakcyjność działania w usługach. Trzech na czterech przedsiębiorców powiedziałoby tak dla uruchomienia biznesu w swojej branży. Należy tu jednak zaznaczyć, że w badaniu uczestniczyły podmioty sprzedające swoje towary i usługi innym firmom, zwykle oferujące też płatność z odroczonym terminem, nie ma tu więc punktów usługowych koncentrujących się np. na klientach detalicznych. Nieliczni właściciele zmęczeni swoim usługowym biznesem – 8 proc., uskarżają się na kapitałochłonność i przypuszczają, że lepiej wiodłoby by się im zagranicą.

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Brak komentarzy!