Problem z pracownikami w branży transportowej narasta z roku na rok. Firmy starają się zatrudniać kierowców z krajów wschodnich, ale nadal mają z tym bardzo dużo problemów. Winna jest polska biurokracja.
Zapotrzebowanie na kierowców rośnie
Branża transportowa oprócz budownictwa i przetwórstwa przemysłowego wyraża największe zapotrzebowanie na pracowników z zagranicy. Braki szacuje się na kilkadziesiąt, a słyszy się głosy, że to nawet 100 tysięcy zawodowych kierowców, przy czym w kolejnych latach liczby te będą rosnąć. Rozwiązaniem dla przedsiębiorstw transportowych jest oczywiście zatrudnianie cudzoziemców. Już teraz w polskich firmach pracuje kilkadziesiąt tysięcy kierowców ze Wschodu, głównie z Ukrainy i Białorusi. Staranie się o zgodę na ich pracę jest jednak dla firm utrapieniem. Nie zmieniły tego nowelizacje przepisów o zatrudnianiu cudzoziemców, przeciwnie – wprowadziły dodatkowy zamęt.
Zatrudnianie cudzoziemców – z czym mają problem przedsiębiorcy?
Przedsiębiorcy skarżą się na polskie urzędy – ich przesadną skrupulatność i terminowość działań. Czas oczekiwania na dokumenty niezbędne do podjęcia pracy przez pracownika zza granicy w niektórych województwach przekracza nawet pół roku. Czynności administracyjne przeciągają się w nieskończoność, na co wpływ ma z pewnością rosnąca z roku na rok liczba wniosków.
Bardzo ważne dla polskich firm transportowych jest otrzymanie przez ich pracownika formularza A1, uprawniającego do pracy w innych krajach UE. Jest to tzw. unijny formularz wprowadzony ponad 4 lata temu na terenie wszystkich państw UE. Dokument potwierdza odprowadzanie składek na ubezpieczenie społeczne w danym kraju. Aby zdobyć ten dokument pracodawca lub sam pracownik muszą złożyć odpowiedni wniosek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Tu zaczynają się schody, ponieważ do wniosku należy dołączyć zaświadczenie z urzędu skarbowego dotyczące miejsca zamieszkania pracownika. Rodzi to szereg problemów, gdyż urzędy odmawiają wydania takich zaświadczeń. Stanowiska nie są przy tym spójne – zdarza się, że urząd w danym mieście odrzucił wniosek z powodu, który w innym mieście nie stanowił dla urzędników żadnego problemu. Pracownicy urzędów mają problem z obecnymi wytycznymi w kwestii wydawania zaświadczeń – zdarza się, że nie są w stanie stwierdzić, że dana osoba przebywała w Polsce dłużej niż wymagane pół roku – i to pomimo okazanych przez wnioskodawców dowodów. Pytaniem, jakie nasuwa się w tym przypadku jest – dlaczego w ogóle zaświadczenie z urzędu skarbowego dotyczące miejsca zamieszkania jest potrzebne w celu otrzymania formularza A1? Dokument ten świadczy tylko o odprowadzaniu składek na ubezpieczenie.
Jeżeli nawet urząd skarbowy wydał niezbędne dokumenty, otrzymanie formularza A1 nadal nie jest pewne. Kolejnym urzędem na liście jest ZUS, który często wnioski odrzuca. Powodem są nie do końca jasne regulacje prawne. W przepisach brakuje dokładnych wytycznych na to, kiedy i na jakiej podstawie można odrzucić wniosek o przyznanie dokumentu poświadczającego opłacanie składek. W efekcie, poszczególne oddziały interpretują przepisy w zupełnie różny od siebie sposób.
Problematyczne jest także uzyskanie zezwolenia na pracę w transporcie dla osoby, która nie posiada uprawnień do prowadzenia pojazdów ciężarowych. Mamy tu charakterystyczny przykład błędnego koła, które w uproszczeniu wygląda tak: cudzoziemiec chce podjąć pracę w Polsce jako kierowca, w tym celu chce zdobyć tu uprawnienia do prowadzenia pojazdów. Aby było to możliwe musi uprzednio przebywać w Polsce przez co najmniej pół roku. Nie otrzyma jednak pozwolenia na taki pobyt jeżeli… nie będzie miał pracy. Aby ominąć ten problem firmy mogą wnioskować najpierw o pozwolenie na pracę cudzoziemca nie posiadającego kwalifikacji zawodowych. Oznacza to jednak dodatkowe formalności i wydłużenie całego procesu.
Formalności stopują rozwój firm
Powyższe przykłady to tylko kilka trudności administracyjnych, na które skarżą się polskie firmy transportowe podczas rekrutacji pracowników zza granicy. Problemy z formalnościami generują straty związane z niewykorzystywaniem całości potencjału polskiej branży transportowej. Rosnące zapotrzebowanie na kierowców to fakt, o którym wiemy już od dobrych kilku lat. Mamy tu zatem kolejny przykład sytuacji, w której instytucje państwowe nie nadążają za rozwojem gospodarczym kraju.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
Jerzy, 18 lutego 2019, 14:55 0 0
Biurokracja i dodałbym jeszcze standardy z wczesnych lat 90! Urzędy nie nadążają za rozwojem gospodarki, takie problemy w Państwie należącym do Unii Europejskiej nie powinny prawa mieć miejsca!
Odpowiedz
Krakus, 19 lutego 2019, 12:19 0 0
I bardzo dobrze - kierowcy z Ukrainy, Litwy, Białorusi itp. - są niebezpieczni dla innych.
Odpowiedz
Karoltrans, 19 lutego 2019, 14:08 0 0
Zatrudniałem kierowców z Ukrainy i nigdy więcej nie zatrudnię ,nasze urzędy to ściana o którą się rozbiłem .Ja czekałem prawie rok i nic nie załatwiłem ,to jest parodia w tym kraju
Odpowiedz
jaro, 20 lutego 2019, 10:09 0 0
"Winna jest polska biurokracja." Jest tezą nieprawidłową. Firmy transportowe mają problem w innym miejscu - nie płacą należycie za wykonaną pracę. Nawet nie piszę tu o małych stawkach za wykonany kurs czy "obrywaniu" tej stawki za wszystko, co się tylko da. Bardziej, moim zdaniem, chodzi o zatrudnianie za minimalną pensję i żonglowanie wynagrodzeniem za pomocą diet, urlopów płatnych, premii czy innych uznaniowych profitów, albo wręcz "kasa pod stołem".
Ludzie (pracownicy) oprócz pewności otrzymania wynagrodzenia, chca też mieć "na kwicie" ile w rzeczywistości zarabiają. Potrzebne jest to do, choćby, wzięcia kredytu w banku (liczenia zdolności kredytowej).
Odpowiedz